Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Studentka logopedii z audiologią :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2925
Komentarzy: 32
Założony: 3 lipca 2014
Ostatni wpis: 6 grudnia 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kame93

kobieta, 31 lat, Kluczbork

167 cm, 80.80 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

6 grudnia 2014 , Komentarze (1)

Dawno mnie tu nie było ;(

Po wakacjach w domu rodzinnym, pilnowaniu posiłków, dużej ilości ćwiczeń nadeszło spotkanie z szarą rzeczywistością. Powrót "na swoje", duża ilość zajęć na uczelni, problemy finansowe, praca, lenistwo, jesienny depresyjny nastrój... Waga pierwszego października pokazywała 63,6, obecnie po 2 miesiącach na studiach wzrosła do 65,5. Nie jest to typowy efekt jojo, odchudzałam się z głową :) Niestety przez brak czasu zdarza mi się jeść gotowe rzeczy, kupować bułki pizze i inne śmieci. Czas od nowa ustawić sobie dietę i zabrać się wreszcie za siebie, będzie ciężko, jako, że większość dnia spędzam na uczelni/w pracy. 

Kobietki, jak sobie radzicie z dietą, kiedy jesteście strasznie zabiegane? Wszystko było fajnie, póki miałam czas na planowanie i gotowanie, teraz boję się, że wrócę do starej wagi (szloch)

27 lipca 2014 , Komentarze (9)

Waga z zeszłego piątku 66,7.

Tydzień wakacji z rodziną - ukochane Tatry, górskie szlaki, zakwasy nóg, cudownie. Zero biegania, jeżdżenia na rowerze czy ćwiczenia jakiegokolwiek - brak czasu i brak miejsca. 

Niestety odstępstwa od diety. Posiłki w miarę okej, ale podjadanie chipsów i słodyczy (nie mówiąc o popijaniu piwka). Kuszące placki ziemniaczane, gofry i babeczki na Krupówkach (slina)

W ostatni dzień czułam się trochę jak balon, choć koszmaru nie było. Liczyłam na dodatkowy kilogram po powrocie. 

Dziś rano staję na wadze a tam 66,5.

Jestem w szoku, zbieram szczękę z podłogi. (mysli) Nawet odstępstwa od diety nie spowodowały powrotu kilogramów! To chyba musi oznaczać, że naprawdę się nie najgorzej odżywiam :D

A od dzisiaj powrót do ćwiczeń, zapisywania kalorii i kontrolowania godzin spożywanych posiłków. Jeszcze trochę jest do zrzucenia :PP

15 lipca 2014 , Komentarze (6)

Weszłam sobie dzisiaj na wagę, licząc na chociaż 0,2 kg mniej. Uparcie utrzymuje się na 66,5 - to już prawie tydzień.

Przede mną dzisiaj pierwsze bieganie, było już 40 minut jazdy na rowerze a poza tym - lenistwo, nie poszłam nawet na basen :x

Dziś rano było pierwsze mierzenie. No cóż... nie jest dobrze

15.07.2014

  • Waga 66,5 kilo
  • Wzrost 167 cm
  • Biust 92 cm
  • Szyja 33 cm
  • Biceps 29 cm
  • Talia 78 cm
  • Biodra 102 cm
  • Udo 58 cm

Posiłki:

Śniadanie: Kalorii 365, Tłuszcz 20 gram, Węglowodany 31 gram, Białko 14 gram

  • 2 kromki chleba domowego z sałatą, szynką i jajkiem

Drugie śniadanie: Kalorii 253, Tłuszcz 7 gram, Węglowodany 48 gram, Białko 3,5 gram

  • Jabłko
  • Baton muesli (Bakaland) 

Obiad: Kalorii 352, Tłuszcz 12 g, Węglowodany 52 g, Białko 19 g

  • Tortilla pszenna
  • Kurczak grillowany
  • Sos jogurtowy (z łyżeczką majonezu)
  • Sałata, papryka, pomidor, ogórek, cebula (wszystko to, co wpadło mi w rękę)

Kolacja: Kalorii 283, Tłuszcz 11,  Węglowodany 32, Białko 15

  • Kromka chleba domowego
  • Plaster łososia wędzonego
  • Sos musztardowo - miodowy
  • Łyżeczka masła orzechowego domowej roboty

Łącznie: Kalorie 1 310 Tłuszcz 56 Węglowodany 157 Białko 53

Jeżeli ktoś lubi masło orzechowe to polecam zrobić swoje! Wystarczy wam malakser :D A takie masełko jest dużo lepsze i zdrowsze!

400 gram orzechów ziemnych (najlepiej niesolonych) wrzucamy do malaksera (porcjami) i blendujemy, aż masa będzie jednolita (trwa to około 5 minut). Jeżeli ktoś nie może zjeść masła orzechowego bez soli to wystarczy dodać szczyptę lub dwie :)

*** Zdjęcie z bloga http://jestesmytymcojemy.blogspot.com/***

14 lipca 2014 , Komentarze (4)

Waga stoi. 

Płakać nie będę, zdarza jej się świrować (swinia) Kupiłam sobie wreszcie centymetr, bo obserwowanie samej wagi mogę sobie wsadzić w przysłowiowy tyłek (tajemnica)

Dziś w lumpeksowym szale nakupowałam sobie 2 bluzki, sweter, spodnie i kurtkę (za niesamowitą cenę łączną 38 zł (impreza))

Dzień był trochę zalatany, jedzenie poprawne, choć nieprzemyślane. Starając się dobić białko do maksimum i zwiększyć kalorie zapomniałam gdzieś o warzywach (pomysl)

Choć mam wrażenie, że nic nie robiłam tylko ciągle jadłam - dalej uparcie jestem przy 1300 kaloriach... Najbardziej żałuję durnego jogurtu truskawkowego, który wypiłam w mieście, a kalorii miał milion (choć bez niego bym spadła poniżej jakiejkolwiek normy kalorycznej.)

A wyglądało to tak


Śniadanie 7:00 

[Kalorie 391]  [Białko 19g ] [Węglowodany  23g ]  [Tłuszcze 25] 

Jajko na miękko  x 2           

Chleb żytni pełnoziarnisty  (kromka)

Masło roślinne (pół łyżeczki)

Szynka wiejska (plasterek)

Miód pszczeli    (do herbaty, pół łyżeczki)

II Śniadanie 10:00     

 [Kalorie 356 ] [Białka  8 g ]  [ Węglowodany    65 g]    [Tłuszcze 7 g]        

Rogalik (połówka) 

Jogurt truskawka (grrr...0

I Obiad 13:00

 [Kalorie 145 ] [Białka  4 g ]  [ Węglowodany    20 g]    [Tłuszcze 5 g]        

Dawka zupy kolagenowej (problem ze stawami). Tym razem był to

Krupnik (miseczka)

Miód pszczeli (do herbaty, pół łyżeczki)

II Obiad ]:>16:00

 [Kalorie 214 ] [Białka  34 g ]  [ Węglowodany   9 g]    [Tłuszcze 5 g]              

Grillowana pierś z kurczaka

Żółta fasolka szparagowa (podkradziona tacie, z oliwą i bułką tartą)

Kolacja 19:30

 [Kalorie 191 ] [Białka  13 g ]  [ Węglowodany    23 g]    [Tłuszcze 5 g]      

Łosoś wędzony  (plasterek)

Chleb żytni pełnoziarnisty (kromeczka, taaa, wiem, węgle na noc ]:>)

Chrzan (z 5 gram)

Miód pszczeli (pół łyżeczki do herbatki)


Suma dobowa: 1295 kcal  (mysli)    

78 g białka 140 g węglowodanów   47 g tłuszczu

Od jutra jeszcze zacznę myśleć nad warzywkami, bo bardzo o nich zapomniałam... 

A! No i kupiłam buty, od jutra biegam! (impreza)

13 lipca 2014 , Komentarze (7)

Dzisiaj jadłam wędzonego łososia. 

OMATULU, JAKIE TO PYSZNE!

Dobiłam do 1 542 kalorii, nawet połasiłam się na poranną jajecznicę ]:> Największy grzech dzisiejszego dnia - beza z truskawkami mojej mamy. Nie żałuję - patrzyła na mnie i nie mogłam się skupić (swinia) Jak to w niedzielę - trochę dzisiaj poleciałam niedietetycznie. Ale chociaż białka 70g (najwyższy wynik od początku diety.)

A było tak:

I śniadanie: Jajecznica z 3 jajek, pół kromki domowego chlebka

II śniadanie: Sałatka warzywna z jogurtem naturalnym (też domowym)

Obiad: Pieczeń wieprzowa z ziemniakami i fasolką szparagową (jak to czytam jestem przerażona, ale ilość była niewielka :D)

Podwieczorek: Nieszczęsna beza z truskawkami + trochę truskawek luzem

Kolacja: Najlepszy, najwspanialszy, jedyny w swoim rodzaju plasterek łososia wędzonego z kapką chrzanu i koperkiem na połówce domowej kromy chleba :D

Przejechałam dzisiaj tylko 10 km na rowerze więc czuję się jak skończony leń i obżartuch (choć wcale napchana nie jestem ^^)

A od jutra ruszamy znowu z basenem, rowerkiem i bez cholernej pieczeni i bezy :D

12 lipca 2014 , Komentarze (2)

Jest jeden minus późnego wstawania. Wczoraj byłam u znajomych, tak szybko leciał nam czas, że nim się spostrzegliśmy minęła godzina 3. W łóżku byłam o 4, bez nastawionego budzika obudziłam się po 10.

Hulaj dusza, piekła nie ma, za to są wakacje]:> 

I wszystko byłoby okej, gdyby nie to, że pod koniec dnia (choć jeszcze przed kolacją) mam na koncie 1300 kalorii. Drapię się w głowę i myślę - kurka, no coś mało. I powoli obserwuję cały dzisiejszy jadłospis, który wydaje mi się niewspółmiernie mały do poziomu najedzenia.

Aha, tu cię mam! Przyczyny były dwie: Po przestawionym harmonogramie snu nie miałam ochoty robić nic dobrego na śniadanie, zjadłam więc kromkę chleba z szynką. I powalającą ilością 200 kalorii ( przy czym zwykle jest to 300-400). Drugiego śniadania się w ogóle nie opłacało jeść, bo o 13 połowa obiadu (zupka kolagenowa na stawy, bo mam z nimi problem (chory) ). 

Obiad właściwy spędziłam z pięknym łososiem na parze, (nareszcie porządną ilość białka). 

I tak oto zatrzymałam się na 1300 kaloriach. Zjadłam do tego trochę orzechów, żeby podbić kalorie. Nie zjem 300 kalorii na kolację, bo jestem napchana jak cycki Pameli Anderson :PP

Aaa, no i najważniejsze! Postanowiłam się ważyć codziennie, żeby kontrolować czy zwiększenie kaloryczności mi nie szkodzi. Wręcz przeciwnie, waga nie wariuje, wszystko pod kontrolą! Dzisiaj powitałam wspaniałe

66,5 kg!

11 lipca 2014 , Komentarze (3)

Całe życie byłam niecierpliwa. Z odchudzaniem jest to samo, więc najpierw 2 lata objadania się a później 1000 kalorii. Ile w tym sensu? Zero. ]:>

Choć byłam najedzona, bo jadłam bardzo dobre i zdrowe rzeczy, to waga spadła szybciutko o 3 kilo a później NIC i zastój i CO DALEJ?

Szybko pędzimy do Doktora Google, może on nam coś podpowie! Jest, Vitalia, Forum, piszemy! Strach i panika, że powiedzą "Żryj mniej". MNIEJ?! No przecież się nie da! A tu wielkie zaskoczenie. 

ZA MAŁO KALORII.

Sorry, wut?! Logiczne chyba, że jak się chce schudnąć to trzeba mniej wpierdzielać? Dobra, może przerzutka z 3000 kalorii na 1000 była idiotyczna. To czytamy, czytamy, przetrząsamy całe forum. Rzeczywiście mało.

To zwiększamy do 1600 powoli. Jak przytyję chociaż 2 gramy to pozabijam wszystkie Vitalianki! 1 dzień - waga stoi, 2 dzień  - waga stoi, 3 dzień - waga rośnie (KUR...!), 4 dzień -... waga spada :O. Szok, radość, łzy szczęścia i taniec brzucha :p

Trzymamy zdrowe 1600 kalorii, a może nawet sobie jeszcze ze 100 dodamy? 

Ściągnęłam na początku odchudzania aplikację FatSecret na androida (POLECAM). Ciągle sobie zapisuje co zjadam. Wcześniej patrzyłam tylko na kalorie a teraz próbuje rozpracować stosunek białka, tłuszczu i węgli. Na razie zdecydowanie za mało białka, trzeba się chyba poratować kurczaczkiem :>

Wzrost: 167

Waga: 66,8

Cel: 58 (ale na 60 też nie będę narzekać) (tecza)