Parę osób zapytało jak sobie radziłam z aktywnością fizyczną w czasie diety i teraz. Początki były trudne, ale byłam zawzięta jak Tommy Lee Jones w "Ściganym" ;). Utwierdziłam się, że wszystko jest w głowie. Usiadłam sobie z filiżanką kawy i zastanowiłam jakie i w jaki sposób wprowadzić ćwiczenia fizyczne. Przy początkowej wadze prawie 90 kg i wzroście 160 cm musiałam ostrożnie podejść do tematu. Bieganie odpadło - wiadomo, żadne stawy tego nie wytrzymają. W dodatku jestem po kontuzji kolana i rekonstrukcji więzadeł krzyżowych, więc nie chciałam nadwyrężyć stawu. Z siłowni zrezygnowałam na wstępie, bo mnie zwyczajnie nudzi. Ale zawsze lubiłam basen i to na niego postawiłam. Po pierwsze, doskonałe ćwiczenie, po drugie wpływa na wszystkie partie mięśniowe, po trzecie odciąża stawy. Żeby zmusić się do regularnego odwiedzania basenu kupiłam od razu karnet. W pierwszej fazie chodziłam 2 razy w tygodniu. Nie było to jednak leżenie w jacuzzi, tylko prawdziwe pływanie. Wejście na basen rozpoczynałam od sauny. Przyjemnie rozluźnia i rozgrzewa stawy oraz mięśnie. A potem chlup! do wody. Na początek wyznaczyłam sobie 20 długości (basen 25-metrowy). W jedną stronę żabką w drugą kraulem lub na plecach. I tak przez 2-3 tygodnie. Potem zwiększyłam dystans do 30 długości i tak pływam do dziś. Bardzo rzadko zdarza mi się przekroczyć tę liczbę. Styl pozostał - raz żabka, raz kraul. W domu starałam się ćwiczyć, ale mnie to nudziło. Z pomocą przyszedł zakurzony orbitrek, który do tej pory robił za wieszak na ciuchy ;). Włączałam sobie film w komputerze i naparzałam kilometry :D. Starałam się aby w ciągu tygodnia 4 dni były "ćwiczące", czyli 2 razy basen i 2 razy coś innego - orbitrek, godzinny szybki spacer. Unikałam biegania, skakanki, wszystkiego co przy takiej tuszy mogłoby mnie przyprawić o kontuzję. Do tego zaczęłam ćwiczyć brzuszki. Ale nie takie zwykłe tylko 6 Weidera. Kochane, TO DZIAŁA!!! Sama byłam sceptyczna, ale naprawdę efekt świetny i gorąco polecam! Jeśli ktoś ma smartfona to jest do tego specjalna aplikacja Caynax A6W. Ja ćwiczę właśnie z nią (do tej pory) i uważam za doskonały trening.
Podsumowując ten etap odchudzania aktywnie fizycznie byłam 4 razy w tygodniu. Nie więcej, żeby dać organizmowi odpocząć. Przetrenowanie jest zgubne.
W zimie wybrałam się w końcu na siłownię, ale wybrałam program fitness. Żadnych ciężarów czy sztang. To wymiennie z orbitrekiem i marszami. Basen pozostał na poziomie 2 razy w tygodniu. No chyba, że wiadomo, w życiu kobiety są co miesiąc takie chwile... ;). Wtedy odpuszczałam też z mocniejszym wysiłkiem. Chciałam schudnąć zdrowo a nie wykończyć organizm. Tak mi minęło 20 kg :D. Wtedy postanowiłam zacząć powoli biegać. Zawsze lubiłam (przed przytyciem), a teraz w końcu mogłam do niego wrócić. Rozpoczęłam treningi biegowe. Najpierw raczej marszo-biegi. Potem bardziej biego-marsze, aż wreszcie wychodzę z domu żeby biegać ok. 40-50 minut. Tak jakoś co drugi-trzeci dzień. Do biegania dostałam doskonałe buty biegowe na żelowej podeszwie. Nawet moje kolano jest zadowolone :). Do tego ubieram antypotną koszulkę i spodnie. I bardzo ważna rzecz - dobry sportowy stanik.
Basen pozostał, choć w sezonie letnim raczej raz w tygodniu na rzecz ruchu na świeżym powietrzu. Teraz pewnie wrócę do standardowych 2. Na takim treningu i diecie schudłam kolejne prawie 10 kg. I tak mi pozostało.
Obecnie biegam 2-3 razy w tygodniu po ok. 40 min. Czasem więcej, jak czuję moc. Bardzo słucham mojego organizmu i jeśli czuję, że "dziś raczej słabo" to nie katuję się mocniejszym tempem. Do tego dochodzi basen i moje 30 długości. I 6 weidera. Orbitrek zostawiam na zimowe wieczory. Pewnie też wrócę na siłownię, bo niezwykle polubiłam bieżnię. I tak wygląda standard.
Są jednak takie chwile "niemocy". Po prostu nie chce mi się ćwiczyć ani pływać. I odpuszczam. Zwykle trwa to 7-10 dni. No naprawdę mi się nie chce i już. Trudno, rezygnuję wtedy z wysiłku fizycznego. Nie ma to nic wspólnego z cyklem miesięcznym kobiety. Przychodzi co jakiś czas co 1-2 miesiące. I odchodzi. I bardzo czuć kiedy sobie idzie, bo energia mnie tak rozpiera, że w locie zakładam buty, bluzę i gnam przed siebie :). Nic na siłę.
I na koniec - jesteś na diecie, to ćwicz. Ciało po schudnięciu bez wysiłku fizycznego po prostu sflaczeje i nie będzie ładne. Daj mu szansę na regenerację a sobie na piękny wygląd :).
A do tego uprawiam trochę dziwny sport. Ale o tym będzie całkiem osobny wpis :).
Ależ się rozpisałam :)
alinka833
28 września 2012, 07:45Boże, jak ja Tobie zazdroszcze...
bozena77
27 września 2012, 23:43super wyglądasz gratulacje !!!!
edyt77
27 września 2012, 21:10Przepiekana przemiana ...gratuluje!!!
Betka74
27 września 2012, 20:18Dzieki za ten wpis, mysle ze duzo osob na nim skorzysta, a ja na pewno :)))) Dalszej takiej MOCY i optymizmu zycze :)))
nelka70
27 września 2012, 15:10dołączam do gratulacji... miło poczytać twoje wpisy... są takie pozytywne... tak trzymaj
kasia8147
27 września 2012, 13:23No pięknie :) Gratuluję sukcesu ;)
skorpio77
27 września 2012, 11:51Dzięki za ten wpis;-)
mileena84
27 września 2012, 11:28Gratuluje odniosłaś niesamowity sukces.. wygrałaś z własnymi słabościam, udowodniłas sobie że można...Pięknie, zazdroszcze Ci.. tak wielkiego sukcesu.. a co do ćwiczeń zgadzam siez Toba nie tylko ćwiczenie jest ważne, ale i regeneracja po nich..
Windsong
27 września 2012, 10:50Świetny wpis, podziwiam Twoją umiejętność pokonywania swoich słabości. Dałaś mi do myślenia :)
petitpapillon
27 września 2012, 10:27Takie wpisy się czyta jednym tchem do końca :) jesteś świetna, że pokonałaś wszystkie swoje słabości :)
eludek
27 września 2012, 10:10Dzięki wielkie! Oprócz wytrwałości w działaniu, masz jeszcze bardzo zdrowe podejście do sprawy. Myślę, że to "nic na siłę" pozwala się nie obwiniać. A obwinianie siebie, że się zawaliło, sprawia, że łatwiej się poddajemy, bo wierzymy, że jesteśmy do bani.
kula.anula
27 września 2012, 09:52Rzeczowy, mądry wpis, tylko pozazdrościć, podziwiam :)
BMI37
27 września 2012, 09:22Wspaniale się rozpisałaś:) rzeczowo i bardzo pomocnie..gratuluję sukcesu, zmieniłaś się nie do poznania.
cambiolavita
27 września 2012, 08:30Super, dzieki wielkie za takie dokladne opisanie tego, jak cwiczysz! Milo wiedziec, ze nawet jesli odpuszczasz sobie na 7-10 dni, to i tak chudniesz! Czyli nie warto sie katowac :)
karioka97
27 września 2012, 07:50ładna dziewczyna z Ciebie :)