A teraz szczerze, co to znaczy, ze jem "normalnie". Oto, co dzisiaj wciagnelam, w kolejnosci chronologicznej, bo trudno wiekszosc tego nazwac konkretnym posilkiem:
1. pomarańcza
2. hot-dog na stacji (bo przeciez nie mozna o 1 pomaranczy pracowac caly dzien, nie?)
3. kabanos (bo nie bylo obiadu)
4. herbatnik (jak wyzej)
5. OBIAD! czyli schabowy z ziemniaczkami i surowka - WIEM, jak to brzmi, ale spoko, zjadlam i tak polowe tego, co zazwyczaj
6. muesli z jogurtem (ze niby kolacja)
7. PIWO - napisalam duzymi literami, bo o ile jestem dzielna, jak chodzi o slodycze (a mnie spodziewalam sie), to piwko i alkohol generalnie wieczorkiem lubie, nie powiem...
Na swoje skromne usprawiedliwienie dodam, ze miesiac temu rzucilam palenie, wiec trudno mi zrezygnowac z wiekszosci przyjemnosc na raz.
BO W ZYCIU PRZECIEZ CHODZI O TO, ZEBY SIE CIESZYC I DAWAC RADOSC INNYM.
A ze od wyrzutow sumienia sie tyje, wole skupic sie na sukcesach i napierac dalej :D
Seeley
8 stycznia 2013, 21:52Też jem normalne posiłki tylko mniej. I uważam że to racjonalne podejście. Rezygnuje ze słodyczy i napoi gazowanych po za tym ćwiczę i póki co chudnę :)