Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ochota na odchudzanie vs. przymus stosowania diety


Mam już drugi raz w życiu sytuację, w której jestem zmuszona utrzymywać dietę - tym razem to dieta wątrobowo- trzustkowa. To w zasadzie nawet nie dieta, to po prostu zgonie z wytycznymi zdrowe odżywianie się, regularne i lekkie z wyeliminowaniem tego co tłuste i ciężkostrawne.

Dwa razy przymusowa dieta, (która zgodnie z założeniami ma być stałą dietą prozdrowotną, bo skoro jestem podatna, to powinnam raczej bardziej dbać o zdrowie niż chwilowa radochę ze wtrząśnięcia czekolady czy kebaba) i dwa razy spektakularne spadki- pierwszy 36 kg, potem powrót do beznadziejnego jedzenia , kolejna dieta przymusowa i znów spadek póki co 11 kg łącznie. A liczne próby pomiędzy, szczere chęci niejednokrotnie przynosiły tylko wahania i kilkukilogramowe spadki potem zastoje i tak ciągle.

Porównanie

Ochota na odchudzanie- to przemożna chęć wprowadzenia w życie wszystkich założeń i sztywnych reguł. To niejednokrotnie kilkunastodniowa wiara, że się uda, to mnóstwo wyrzeczeń, przyrzeczeń, że już nigdy, że zawsze :D i ... jedna mała pokusa, potem większa, a o tego nieumiarkowanie w treningu, który zamiast dawać radość- wykańcza. Kiedyś ktoś mi tu powiedział, że robię źle ćwicząc dwa razy dziennie godzinami. Przyjęłam do wiadomości, ale bałam się wiele zmienić. Mój trening jak się okazało ( a dziewczyna miała rację) poniekąd przyczynił się także do kłopotów, które mam teraz. Był zbyt wycieńczający, a odchudzającym trudno to pojąć, bo ciało się zmienia, bo na lepsze...tylko zapominamy co się dzieje w nas, w środku, w naszych organach. ochota na odchudzanie to taki stan, który raz jest, a raz go nie ma. Zdarza się, że pozwalamy sobie na coś, nie przejmujemy się odstępstwami, bo ten tłuszczyk  na biodrach nie pojawia się w chwili, kiedy coś "zakazanego" przez same siebie zjemy, tylko jego pojawienie się jest oddalone w czasie. Popełniamy ciągle te same grzechy i ciągle sobie obiecujemy, że od jutra to już naprawdę, na bank a potem...znów grzeszymy. Tylko najwytrwalsze osiągają sukces. A i ten nie zawsze trwa tak długo, jak byśmy chciały. Czasem osiągamy sukces i zmieniamy zupełnie podejście do odżywiania, dbamy o trening. W skrajnych przypadkach popadamy w chorobę. Ochota na odchudzanie ma różne oblicza. Ochotę na odchudzanie wykorzystać dobrze i raz na zawsze potrafią tylko mądre, uparte dziewczyny. Ochotę na odchudzanie dobrze mieć zawsze, bo już lepiej chociażby myśleć o zmianie, niż pielęgnować w tłuściutkim i niezdrowym ciele poczucie, że wszystko jest ok.

Przymus stosowania diety- to sytuacja, kiedy z powodów zdrowotnych stosujemy dietę jakąś. Tylko właśnie przyszło mi do głowy, że póki nas odpowiednio mocno coś nie boli, to żaden przymus nic nie zdziała. Weźmy chociaż ludzi z wysokim ciśnieniem, którym zaleca się wiele ograniczeń- póki nie dopadnie ich udar albo zawał, raczej większość z nich oleje zalecenia. Bo to ciśnienie, to dla człowieka najczęściej taka trochę abstrakcja- tu zaboli głowa- wezmę tabletkę i przestanie, tam zakłuje serce- a to pewnie pogoda, no tak mam wysokie ciśnienie - ale za kilka godzin nawpieprzam się jak dziki, bo tam raz czy dwa zakuło. Albo zadyszka. A kto by to łączył z ciśnienie, bo co ma piernik do wiatraka. Natomiast kiedy boli, ciągle, mocno i nawet tabletka nie pomaga, wtedy stajemy się potulni i skłonni zrobić niemal wszystko, żeby przestało. nawet wprowadzić radykalne zmiany w diecie i życiu.

Tak było ze mną. Po pierwszym pobycie kilkukrotnym zresztą w szpitalu, lekarz ostrzegając, że znów wrócę nakazał dietę. I... bojąc się kolejnego powrotu, wlfronów, kroplówek i niemożności oddychania trzymałam się wszystkich zaleceń. Wtedy od października o kwietnia, a już kumulacja była w lipcu schudłam właśnie te 36 kg. Dieta i sport ( może już później zbyt wyczerpujący) ale jednak do pewnego momentu dawało to wszystko rezultaty. Wyglądałam rewelacyjnie. Dzięki treningom, na mniej niż pokazywała waga. Ale stan wrócił do normy, oskrzela zaczęły funkcjonować sprawnie i...zapomniałam. Natomiast wychodząc ze szpitala zdiagnozowano u mnie kamienie. No i co? Ano to taka abstrakcja była. najpierw kiedy zaczęło mnie boleć, pomagał termofor, potem termofor i tabletka, później termofor, tabletka i wykluczenie z diety wszystkiego co smażone i czekolady, ale doszło do tego, że pomagało jedynie zwymiotowanie wszystkiego co zjadłam, bo nic się nie trawiło. To okropne, ale w bólu tak strasznym jak ból spowodowany kamicą żółciową bylibyście sobie w stanie odgryźć palec, gdyby to miało spowodować ustanie bólu. Trafiłam do szpitala kiedy bolało już kilka dni i dwa ostatnie bez przerwy. Teraz są komplikacje. Co się okazuje? zabieg- nieskuteczny i oczekiwanie na drugi.Przymusowa dieta, sport - najpierw w ogóle teraz bardzo delikatnie jak już pisałam. Ale zdrowa nieprzetworzona dieta i sposób jedzenia przyniósł o miliony razy lepsze skutki niż wszystkie moje chcenia i plany. I jestem sobie w stanie odmówić wszystkiego co uwielbiałam, tak bardzo boję się bólu. i chudnę jedząc racjonalnie, zdrowo, lekko, wolno :D zgonie z wytycznymi. Chudnę równomiernie. Nie ma wahań wagi, nic się nie zatrzymuje, Według lekarza, jedząc w taki sposób odżywiamy się najzdrowiej, bo lekko, bo naturalnie i osiągamy wagę prawidłową, którą żyjąc w ten sposób jesteśmy w stanie utrzymywać wiele lat. Oby tak było. Ale ból weryfikuje podejście do wszystkiego. Pamiętam jak tu pisałam o lodach, o czekoladzie- a teraz? Zero problemu z odmówieniem sobie nawet, jeśli wszyscy przy mnie jedzą. Grill? Nie ma sprawy, kurczak też fajnie smakuje nawet jeśli mój jest ugotowany na parze. Czy, żeby być fajnym towarzystwem przy grillu muszę jeść kiełbachę, a potem zwijać się z bólu, chyba nie i tego sobie życzę. Takiej mądrości w stosunku do jedzenia, którą mam teraz.

  • kawa.z.mlekiem

    kawa.z.mlekiem

    3 lipca 2016, 18:34

    Witaj :) Masz bardzo głębokie przemyślenia, dojrzałe...Fajnie jest Cię czytać. Życzę zdrowia i będę wpadać.

    • karaluszyca

      karaluszyca

      3 lipca 2016, 21:02

      A dziękuję i zapraszam :) sama też będę do Ciebie z przyjemnością zaglądać :)

  • agulek1978

    agulek1978

    29 czerwca 2016, 12:32

    Mam pytanie,dlaczego piszesz,że nie skuteczny zabieg?

    • karaluszyca

      karaluszyca

      29 czerwca 2016, 12:47

      Bo nie udało się wyjąc kamienia, wstawili mi protezę i czekam na kolejny.

  • beaataa

    beaataa

    29 czerwca 2016, 12:10

    Święta prawda. Ja całe lata źylam na owocowych jogurtach, owocach i ciastkach, kontrolujac ilość tak żeby nie tyć. I dopiero jak zaczely stawy boleć mnie tak, że nie mogłam nic, nauczyłam się rozumu. I ciągle muszę się pilnować i ciągle mam gorsze dni z jedzeniem i ciągle jednym kijem jest samopoczucie mojego kolana.

    • karaluszyca

      karaluszyca

      29 czerwca 2016, 13:14

      Póki nic nas nie boli, wydaje się, że można wszystko :)

  • annaewasedlak

    annaewasedlak

    29 czerwca 2016, 10:42

    Wiesz, bardzo mądre przemyślenia masz. Tak czytając zastanowiłam się nad problemem bólu, zdrowia- i tak doświadczeni własne wymusza na nas postępowanie na właściwą drogę. kto nie przezył czegoś to nie wie co robi a ty na własnym przykładzie pokazałaś co jest ważne i jak do tego dochodziłaś. Zdrowia życzę pozdrawiam

    • karaluszyca

      karaluszyca

      29 czerwca 2016, 11:17

      Bardzo dziękuję. Kiedy patrzę na wagę i na to jak się czuję mówię sobie, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.