Dzisiaj postanowiłam, że zamiast karnetu na fitness zainwestuję w steper-twist. Z racji mojej pracy nie zawsze będę mogła być na zajęciach a poza tym jakoś tak nie czuję się w takim miejscu komfortowo. Inwestycja w steper to jeden karnet na miesiąc. Już jestem po 15 minutowym stepowaniu...ufff ale nędzna kondycja!!!
Steper jest o tyle ciekawy że nogi pracują również na zewnątrz a do tego są gumy którymi ćwiczymy ręce...rewelacja a do tego cichutki.Kiedyś ćwiczyłam na orbitreku ale wtedy dom się trząsł w posadach i do tego tak hałasował. No dzisiaj 1000kcal nie przekroczone...czuje się lekko i porządnie zmotywowana. Aha wysiadła mi bateria w wadze, to dobrze bo nie będę na nią włazić co chwilę, kupię baterię za dwa tygodnie...ale będzie szok!!!
marzenka.wrocek
4 marca 2009, 21:50stepowania to całkiem nieźle. Miałam kiedyś rowerek w sypialni. Po 3 razach , kiedy na niego wsiadłam zaczął służyć jako wieszak na ciuchy. No i korzystałam z termometru pokojowego, który miał wbudowany w wyświetlacz. Mąż powiedział, ze to najdroższy termometr jaki miał w życiu :) Życzę powodzenia i siły na steperku :)
cream26
3 marca 2009, 21:20postanowienie kupna stepera jak najbardziej popieram.Lepiej cwiczyc w domciu.Powodzenia zycze ;D