Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 2 - W przyczajeniu i czekaniu


Tak tak, przyczajam się dzielnie, bo nie mogę sobie przypomnieć kiedy mi się pojawiają chwilę zwątpienia, w sensie po jakim czasie (a jak się nie wie, to jak człowiek ma wtedy bardziej walczyć?!). Dziś smok był bardziej łaskawy, co nie powiem miło jest widzieć. Nawet jeżeli to woda to i tak dobrze wiedzieć, że ciało właściwe bez niej waży samo w sobie mniej :D haha to chyba pokręcona logika, ale działa. Z nowości przełamałam się do ruszenia tyłka rano. O zgrozo jak bardzo nie mam kondycji! znalazłam sobie urocze 20 minutowe ćwiczenia i wytrwałam 6.... a jeszcze gorzej że chyba będę mieć zakwasy O.O 

Plan jest taki, zamiast się zniechęcać, jutro zrobię dwie minuty dłużej i pomalutku do przodu, w sensie do 20 ;) Z resztą sam krok był ważny. To aż idiotyczne jaki straszny miałam opór. Poza tym wszyscy zdrowi. Pracuję nad scenariuszami do szkoły, dietkowo trzymam się bardzo dobrze i tylko tak jak napisałam na początku, martwię się na zapas odnośnie pierwszego kuszenia. Postanowiłam jeszcze jedną rzecz, zamiast patrzeć na cel, chyba będę odliczać dni do pierwszej granicy... niech będzie ich 30 - to przecież wcale nie jest długo! Zatem dzień 2/30 zaliczony :)

  • Niesia92

    Niesia92

    28 stycznia 2016, 19:12

    ja z Mel B wytrzymałam wczoraj 8 min;P więc cudownie też nie jest, ale będziemy walczyć :)