Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zbieranie wody w organizmie.


Postanowiłam dzisiaj wypowiedzieć wojnę wodzie zbierającej się w moim organizmie! Pewnie większość kobiet ma z tym problem, ale mnie to szczególnie drażni. Gdybym puchła przez 2-3 dni w czasie cyklu - ok, byłabym w stanie to przeboleć. Ale ja puchnę już dwa tygodnie przed planowaną miesiączką, a woda schodzi ze mnie dopiero kilka dni po jej zakończeniu. Reasumując, prawie przez połowę życia jestem spuchnięta. 

Strasznie to dołujące. Zwłaszcza, że człowiek się odchudza. Jednego dnia patrzę w lustro i to co widzę zyskuje moją względną akceptację, a nazajutrz pytam "gdzie się podziała tamta dziewczyna?!". Najgorsze, że rośnie mi nie tylko brzuch, ale dosłownie WSZYSTKO. Mam wielki tyłek, uda, nawet łydki i ramiona! 

Dzisiaj wzięłam aqua femin i piję duuużo wody i herbatek. Niestety z solą już gorzej, ale od jutra wyrzucam ją z menu. Mam nadzieję, że to pomoże :)

Z jedzeniem dzisiaj wyjątkowo słabo. Jak zawsze w domu z resztą. Nie było mleka na śniadanie ani do kawy -.- Kompletnie nie wiedziałam co mam zjeść, bo zawsze jem owsiankę. Zdecydowałam się na kromkę chleba i serek wiejski. Oczywiście się nie najadłam. Ogólnie cały dzień coś podjadałam. Później zjadłam pączka na parze ze śmietaną i dżemem, kilka herbatników, kilka kostek czekolady, trochę sałatki z tuńczyka z ryżem i na koniec jajecznicę z dwóch jajek i kromkę chleba z masłem. A i jeszcze dolałam do kawy trochę śmietanki 36 % bo nie lubię czarnej a nie wstanę bez kawy o.O Nienawidzę przyjeżdżać do domu, bo zawsze kończy się tym, że jestem zniewolona przez nałóg jedzenia. No nie potrafię tutaj normalnie się odżywiać. Nie wiem co się ze mną dzieje. 
Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. Spróbuję czymś się zająć.