Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Kiedy kończy się motywacja?


Tak, tak, wiem że to dopiero moje początki i tak naprawdę raczkuję w kwestii dietowania, ale jako weteran z wieloma porażkami na koncie chciałam poruszyć temat braku motywacji, a raczej przyjrzeć się powodom, dla których motywacja się kończy.

Wszystko to oczywiście na obserwacjach własnego życia ;)


Brak efektów

To w moim przypadku prawdopodobnie najczęstszy powód, dla którego przestawało mi się cokolwiek chcieć. Niestety jestem zapaleńcem i jak od razu mi się nie udaje, to bardzo szybko tracę wiatr w żaglach i po prostu się zwijam. Do tej pory pamiętam swoją paranoje odchudzania, kiedy CODZIENNIE robiłam sobie zdjęcia i byłam załamana, że między zdjęciem pierwszym, a trzecim nie ma prawie żadnej różnicy. A skoro nie ma znaczenia to czy się staram to po co się starać? Lepiej zjeść tabliczkę czekolady i zrozumieć, że taki już los, że się nigdy nie schudnie, bo po prostu nic nie działa.


Nuda

Nuda w przygotowywaniu posiłków mnie zabija. Ciągle muszę szukać czegoś nowego, bo po którymś razie jedzenia tego samego po prostu mi się odechciewa i łatwiej sięgam, po niezdrowe przekąski. Byłam kiedyś na diecie keto... Niby fajnie, bo jadłam dosyć tłuste rzeczy, które z założenia powinny być smaczne, ale wierzcie albo nie po kilku tygodniach tej diety jeszcze długo nie mogłam patrzeć na mięso. A na karkówkę do tej pory nie mogę.


Komentarze z zewnątrz

Do tej pory spotkałam się z niefajnymi komentarzami tylko od jednej osoby - przyszłej teściowej... Ona sama ma problemy z wagą (dużo większe niż ja) natomiast chyba dziką satysfakcję sprawia jej komentowanie moich wymiarów, potencjalnej wagi itd. "takie jak my to cały czas na diecie", "nie wyglądasz zbyt dobrze w tej sukience, bo masz masywne ramiona", "ta bluzka na ciebie nie pasuje? to ty chyba nosisz rozmiar 44, co?". Doszło do tego, że nie miałam ochoty w ogóle się z nią widywać. Kobieta wampir. Wysysała ze mnie każdą najmniejszą chęć na odchudzanie, bo mimo moich starań zawsze potrafiła mnie zdemotywować. Teraz już nie dam jej tej satysfakcji...


"No weź spróbuj chociaż kawałek"

Tutaj może nie dosłownie o przyczynie końca motywacji, a o czymś co burzy nasze dotychczasowe starania. Namawiacze. Nawiązując tutaj do mojego ostatniego wpisu o słodyczach. Wspomniałam tam,o koleżankach z pracy, które namawiają mnie na słodkie i nie chcą słyszeć odmowy, a wręcz obrażają się, gdy od nich nie wezmę. Niestety potrafi to zaburzyć cały wypracowany tryb i takie namowy mogą skończyć się sukcesem. Bo co to jest jedno ciasteczko? Albo cała paczka? Przecież nic się nie stanie... Póki co się trzymam dzielnie i chomikuję słodycze przed samą sobą.


Jestem ciekawa jakie są Wasze doświadczenia i jak radzicie sobie, aby nie dopadł Was kryzys motywacyjny :) Dajcie znać jeżeli macie jakieś sprawdzone sposoby