Ciężko te tytuły wymyślać. Postanowiłam pisać częściej i stwierdziłam, że będę odliczać dni małego a przy okazji dni mojego nowego życia i powrotu do formy i odnajdywania się w nowej rzeczywistości.
Nie pamiętam kiedy ostatnio pisałam ale są fajne dni i myślę, że damy radę i się fajnie ogarniam i odnajduję a potem przychodzą takie, że padam i że wątpię czy dam radę.
W czwartek i piątek do 16 było spoko, spacerki szybkie tempo (kondycja pada ale trzeba pracować) i mały był spokojny ale od 16 się zaczęło i do północy wojował - i to nawet nie kolka czy coś, bo się nie prężył tylko był nieodkładalny. Mąż nie dojechał do nas bo podobno w czwartek i piątek sprzątał na nasz przyjazd (kurcze, ja w 9 miesiącu w 3-4 godziny dokładniej ogarniałam mieszkanie niż on dwa popołudnia i noce ale cóż i tego o co prosiłam nie zrobił ;/) a tu mały był marudny to dało mi w kość. W sobotę po pracy miał przyjechać i mieliśmy się przenosić. Na szczęście mały był spokojniejszy ale ja padałam i jeszcze się stresowałam zmianą miejsca i cały dzień pakowania to też mi dało w kość. Ale popołudnie już było spoko. Noc i niedziela nawet fajnie, jednych gości mieliśmy w niedzielę (szwagier ze szwagierką i ich małym) i trochę mnie to zmęczyło bo wróciłam ze spaceru i mąż mnie poinformował że będą za 1,5 godziny i co upiekę... noż kurcze to chłopie ogarnij sam jak ustalasz dzień i godzinę a nie stawia mnie przed faktem dokonanym. Tym bardziej, że w sobotę niemal po kłótni wygoniłam go na zakupy (od 17 zbierał się do 21) bo na nasz przyjazd lodówka raczej pusta była (no sorki kiełbasę i chleb mi kupił brak słów), na szybko zrobiłam muffiny ale trochę się przypaliły bo przyszli już goście mały się dossał go piersi a ten nie poczuł się żeby je wyłączyć mimo, że sam je jeszcze włożył do piekarnika bo były niedopieczone... ale dobrze że były.
Noc się wydawała spoko, mały poszedł spać przed 23 i obudził się o 1.30 na jedzonko i przed 3 udało się go znowu uśpić. Ale o 4 się obudził i był nieodkładalny. Piersi mam zmasakrowane (a już były trochę wygojone) i później to już nawet nic nie chciał ale być na rączkach. Co zasnął i próbowałam go odłożyć to zaraz się budził i znowu na rączki. Zasnął dopiero przed 8 :( ja padałam a już słońce dawało i nie mogłam zasnąć i w ogóle pobudzona byłam to na szybko tylko Activię wypiłam i na szczęście przed 9 udało się zasnąć. O 10 z hakiem znowu pobudka to udało mi się zjeść dwie muffiny i koło 12 wykąpać. To szybko na spacer poszłam i już myślałam, że będzie spokój. Ale wróciliśmy i znowu był nieodkładalny :( na szybko nosidełko wyjęłam i udało mi się go jakoś uspokoić i zrobić sobie coś do picia i jajecznicę, którą chciałam na śniadanie tuż przed 16... Przed 17 zasnął i właśnie się budzi...
Oby noc była lepsza i jutrzejszy dzień też...
I waga domowa pokazała wczoraj 88,8 kg ;/ dzisiaj niby 88,6 a później 88,0 kg to żeby już całkiem się nie dołować wpisałam 88,0 kg.
Z pozytywów kroków jak już wyjdę na spacer udaje się robić sporo więc myślę, że jutro zmienię cel na razie na 7000 i później będę zwiększać.
karlsdatter
8 września 2020, 10:46Gdybym Cię znała to na żywo powiedziałabym Ci to samo, nawet gdybyś o radę nie prosiła. Z troski, nie złośliwie. Ogarnij tego swojego chłopa, bo nóż się w kieszeni otwiera.
kasia.89
10 września 2020, 11:15Wiem, że jest wkurzający. Już końcówkę ciąży i początek życia we trójkę wkurzałam się na niego coraz częściej i prawie się kłóciliśmy. Tłumaczę mu ale ciężko dociera i z opóźnieniem ale czasami skutek jakiś jest. Tylko są dni lepsze, że się stara a potem nagle zapomina i po staremu. Mam nadzieję, że w końcu znajdziemy jakiś rytm.
Agnusia93
8 września 2020, 09:28No widzę, że dziecko daje ci w kość. A ile on już ma? Bo wiesz, że nosidła nawet ergonomiczne to tylko jak dziecko samodzielnie siedzi, a wcześniej tylko chusta. Taka jest opnia fizjoterapeutów, choć wiem, że producenci nosidełek piszą co chą na swoich produktach. Trzymam kciuki że będziesz mieć łatwiej i że mąż bardziej będzie pomagał:)
kasia.89
10 września 2020, 11:133 tygodnie skończył we wtorek. Odpukać tylko raz musiałam się ratować nosidełkiem. Zaczęłam szukać doradcy chustonoszenia tylko jakoś czasu ciągle brakuje żeby tak porządnie się za to zabrać. Mąż ma lepsze i gorsze dni, czekam na weekend bo liczę, że wtedy uda mi się trochę więcej czasu wygospodarować dla siebie i ogarnąć różne rzeczy
Agnusia93
10 września 2020, 21:05Koniecznie bo nosidłem mu teraz tylko zaszkodzisz! Wiem, że czasem jest ciężko, myślę, że trzeba faceta ustawić do pionu. Mój jest kochany, ale czasem też musze mu kilka słów powiedzieć bo jak jest zmęczony to potrafi mi coś powiedzieć i nie wstać do Wojtka.
bali12
8 września 2020, 08:46spokojnie, wszystko się unormuje:) nie stresuj się tak i będę powtarzać jak mantrę -odpuść dietę i odpoczywaj kiedy możesz
kasia.89
10 września 2020, 11:12Staram się mieć nastawienie na luz, a z dietą to nawet nie chodzi mi o schudnięcie ale czuję że trochę brak mi sił i że muszę jeść częściej i regularniej żeby mieć siły i cierpliwość dla małego bo jak ranek mam ciężki i np. śniadanie dopiero o 11 to już mnie głowa zaczyna boleć
CzarnaOwieczka85
8 września 2020, 08:19Mama dostaje trochę popalic:)
kasia.89
10 września 2020, 11:10Mały dba żebym się nie nudziła :)
KatarzynaXXL
7 września 2020, 19:10O kurcze to troszkę daje mały mamie popalić, co by się nie nudziła hehe :)
kasia.89
10 września 2020, 11:10Mój mały trener osobisty :)