Jak w tytule dziś kończymy 10 tygodni nowego życia. Trochę się już oswoiłam z tym nowym życiem, ale przyznam że codziennie jest inaczej. Ale jestem już trochę spokojniejsza, trochę bardziej wrzuciłam na luz i na nastawienie nic nie muszę co ma być to będzie. Przestałam cokolwiek planować na dany dzień bo to się zupełnie nie sprawdza, jak poranek jest spoko i wszystkie rzeczy obowiązkowe odhaczymy szybko to później nam nic nie idzie a jak poranek zaczyna się długo i powoli i już myślę, że dzisiaj to nic się nie uda to później jest mały spokojny i okazuje się że jest dużo wolnego czasu :D
Niestety osiadłam trochę na laurach. Z dietą jest coraz gorzej i słodycze mnie pokonały ;/ ilości się zwiększyły znacznie i zaczęły znowu nade mną panować i ciągle chodzę i szukam co by tu schrupać ;/ a już 200 gram dzieliło mnie od BMI 29,99 i nadwagi a nie otyłości ehh ;/ ale moja wina, ucieszyłam się że waga ruszyła i to ładnie z kopyta i zaczęłam sobie pozwalać a waga niestety stanęła a nawet drgnęła w górę no ale samo się nie dzieje... Muszę zacząć się ograniczać i chyba zacznę spisywać co i ile jem i ile kalorii dziennie wychodzi to może się opamiętam.
Na szczęście z ruchem idzie dobrze. Codziennie spacerek jest (raz w poprzedni weekend jeden dzień odpuściłam, jakoś byłam bez sił i pogoda była marna ale byliśmy coś załatwić poza domem więc chociaż coś) i póki co w październiku średnią dzienną ilość kroków mam na poziomie 10,5 tysiąca :) więc cel osiągnięty od listopada będę celować w 11 tysięcy jak pogoda pozwoli. I ćwiczę z boskim planem dla mam czyli prawie codziennie krótki trening (dwa dni w tygodniu wolnego): 5 min rozgrzewki, 10 min treningu i 5-10 min rozciągania. Przyznaję, że mimo że treningi są króciutkie ale idzie się nieźle spocić - kondycję mam kiepściutką ;/ no i wykroki mnie dobijają jak są (moje znienawidzone ćwiczenie jeszcze sprzed ciąży, czuję w nim słabość nóg). W tym tygodniu w planie już są ciut dłuższe treningi bo 2 razy po 10 min i dzisiaj się nawet udało choć przyznaję, że ledwo dałam radę ale mam nadzieję, że z każdym dniem i tygodniem będzie lepiej.
Waga obecnie waha się koło 85,5 kg ;/ a było już prawie 84,5 kg...
Antoś ma się coraz lepiej. Coraz dłuższe ma okresy aktywności ale patrzy już całkiem rozumnie i nie każde nie spanie oznacza płakanie i noszenie na rączkach. I zaczyna się coraz częściej uśmiechać :D ostatnio miałam problem bo co drugą noc pielucha przeciekała, czasem po 2 razy mimo że dopiero była założona i zmieniłam na inną firmę i inny rozmiar na noc i póki co druga noc jest ok, mam nadzieję że pomoże na dłużej. Co ciekawe w dzień stare nie przeciekały więc na dzień jeszcze zakładam żeby zużyć jak jeszcze są. A mały budzi się coraz mniej w nocy, ze dwa razy tylko a dzisiaj to w ogóle tylko raz. Ale przyznaję że pobudka o godzinie 3 jest dla mnie kryzysowa i wtedy zwykle mały zostaje już ze mną w łóżku co przy przeciekającej pieluszcze oznaczało zmianę naszej pościeli co drugi dzień ;/ Mam nadzieję, że znajdę w sobie siły aby go jednak odkładać do łóżeczka zwłaszcza że ma dostawkę więc naprawdę nie ma daleko ale zwykle się wtedy budzi więc przy pobudce o 3 wymiękam, poza tym od jakiegoś czasu w nocy karmię na leżąco i przyznaję że o tej 3 sama lekko przysypiam chyba i sama nie chcę się rozbudzać ehh
Agnusia93
26 października 2020, 20:10Super ze ćwiczyć! Nie ważne ile to trwa, ważne że jest systematyczność bo to buduję kondycję 🙃. Ja w nocy karmie tylko na leżąco by Wojtek usnął. Ale zawsze go odkładam, boję się po prostu tak spać z nim. Czasem nad ranem 5-6 po karmieniu go zostawiam ale wtedy zazwyczaj mąż już wstaje i mamy całe łóżko dla siebie. Uśmiechać się będzie coraz więcej zobaczysz🙃 i te aktywności będą coraz fajniejsze 🙃
kasia.89
26 października 2020, 21:59Staram się właśnie tak sobie tłumaczyć że ważne jest ze coś robię i powoli będzie lepiej. A co do karmienia to my o 6 już się budzimy i przutulaski i wstawanie koło 7. Ale fakt, że niestety zwykle całe łóżko mam dla siebie więc chyba stąd jakoś to zostawianie go przylgnęło bo jak mąż śpi (a niestety bardzo bardzo rzadko bo zasypia zwykle ja kanapie i odkąd jest mały w nocy się już nie przenosi bo wg niego musi się wyspać) to dłużej mały jest u "siebie". Ale też dopiero od 3-4 tygodni nauczyłam się karmić na leżąco i od tej pory dopiero śpi ze mną od tej 3-4 bo wcześniej jak karmiłam na siedząco to nigdy
Agnusia93
27 października 2020, 07:54Troszkę nie fajna postawa męża... Mój śpi z nami i w nocy to on wstaje i przebiera młodego z pieluchy i podaje mi go do karmienia i idzie spać. Ja go potem odkładam i ewentualnie usupiam. Może warto porozmawiać z mężem? Bo dziecko jeszcze długo będzie wymagało opieki i miga być pobudki w nocy.
KatarzynaXXL
26 października 2020, 18:57Jej dopiero co urodziłaś a tu już 10 tygodni. To fajnie, że daje w miarę mamie pospać :) 😘❤️
kasia.89
26 października 2020, 21:55Leci strasznie szybko ten czas. Przyznaję jest już o niebo lepiej niż na początku tylko ja chyba z przyzwyczajenia zasnąć nie mogę i budzę się częściej i dłużej niż mały bo czekam kiedy zamarudzi i nie umiem się odstresować żeby wykorzystać ten czas jak mały śpi i się wysłać porządnie
ForMikusia
26 października 2020, 18:44To bardzo wymagający a zarazem cudny okres u Ciebie :) bądź dla siebie łaskawa, nie katuj się.. jak wygodniej jest Ci nie odkładać to postaw na to aby się wyspać. Kładź maty i tyle :) Przyjdzie czas i będzie spać oddzielnie :) stawiaj granice slodyczowe bo wiem jak one wciągają...
kasia.89
26 października 2020, 21:53Właśnie staram się być łaskawa ale muszę sobie postawić pewne granice bo coś za łaskawa jestem :)