Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Miniony tydzień, nieudane(ale pyszne) muffinki i
imieniny


Witam Was Wszystkich

Tydzień jakoś mi minął. Co do diety trzymałam się niemal przyzwoicie – codziennie 5 w miarę regularnych posiłków. Napisałam „niemal” bo zdarzyły mi się małe dietetyczne odstępstwa. Jak zwykle mama się uparła, że z jakiejkolwiek okazji, czy w niedzielę koniecznie musi być coś słodkiego do kawy. (a było czwartek Boże Ciało). Wiedziałam, że to w granicach dietetycznych średnio będzie mi odpowiadało, ale nie mogę przecież winić rodzinki, że chcą coś słodkiego, a ja wredna im w tym przeszkadzam. J Postanowiłam, że skoro już koniecznie musi być słodkie, to upiekę coś, w końcu to będzie choć trochę zdrowsze niż te wszystkie słodycze ze sklepu napakowane często nie wiadomo czym. Padło na muffinki, które pierwszy raz w życiu robiłam. Zdecydowałam się zrobić jedną porcję waniliowych i czekoladowych. Pomyślałam sobie: „nic prostszego”, przepisy w końcu banalne. No, ale się myliłam. Źle chyba zrobiłam, że wykorzystałam papierowe foremki (papilotki), po czym poustawiałam je na blaszce i do piekarnika. Pierwsza porcja (waniliowe) katastrofa -  jakieś takie płaskie mi wyszły, a część ciasta po prostu „wyszła z foremek. Za estetycznie one nie wyglądały. Poza tym to ciast było jakieś takie rzadkie, a może za mało proszku do pieczenia było w przepisie, sama nie wiem. Z czekoladowymi wyszedł jeszcze większy ambaras. Ciasto wyszło piękne, gęste, łatwiej się go nakładało, ale widok upieczonych muffinek również był nieco katastrofalny. Tym razem ciasto nie tylko „wyleciało” z foremek, ale także chyba zbyt bardzo urosło. A że poustawiałam te foremki na blaszce bardzo ciasno, to ciasto się zlepiło w kilku moich „mini wypiekach” i powstało, to co powstało. Dodatkowo zrobiłam krem na te „słodkości” – w postaci bitej śmietany z truskawkami. Przynajmniej to mi wyszło. J A muffinki ogólnie okazały się przepyszne, choć za ładnie to się nie prezentowały. Wczoraj poszły prawie wszystkie (22)  – ja ze względu na dietę zjadłam tylko 2 (waniliową i czekoladową) i to takie najmniejsze, „niewyrośnięte”. Dziś zostały tylko 2 czekoladowe – jedną zjadła mama, drugą ja, dzieląc się nią z bratem i ukochanym pieskiem. J .Muszę znaleźć jakiś inny patent na te muffinki. 

 Co do ćwiczeń, to przez te 5 dni licząc od poniedziałku, regularnie ćwiczyłam bodjaże przez około 1 godziny i 15 minut. Ćwicząc, mieszam sobie różne programy ćwiczeń z Mel B. Naprawdę polubiłam te ćwiczenia. Wcześniej ćwiczyłam z Ewą Chodakowską, ale mi się nieco znudziła, no i na Mel B namówiła mnie siostra. I to był naprawdę świetny pomysł. Strasznie mi się te ćwiczenia spodobały, fajnie prowadzone, po prostu rewelacja. Poza tym dodatkowo znalazłam na youtube (właściwie siostra) ćwiczenia, które generalnie, ktoś, kto je wrzucił, nazywając zumbą, ale po przeczytaniu paru ciekawostek na ten temat okazało się, że to jest SH’BAM. Nie wiem, czy o tym słyszeliście. Ćwiczy się kolejno 12 ciekawych układów tanecznych w rytm 12 różnych hitów – nowych i starszych. Naprawdę świetna zabawa. Na początku trochę mi było ciężko, ale po jakimś tygodniu załapałam kroki układów i idzie mi świetnie. Na razie „przerobiłam” 8 układów, ale z czasem dołączę pozostałe. Kurczę, żeby w końcu pojawiły się na youtube kolejne, niedługo pewnie zrobię cały ten program. Aha. W czwartek niestety nie wyrobiłam swojego planu treningowego, ale z siostrą zaczęłam robić wyzwanie 30 dni z Mel B. Dziś w sumie poza moimi ćwiczeniami, wieczorkiem (ja ćwiczę rano) też. Tak się śmiesznie złożyło, że dziś zrobiłam 2 zestawy (ćwiczenia na brzuch i nogi) 2 razy – rano w ramach moich ćwiczeń, wieczorem w ramach ćwiczeń z siostrą. No cóż, czasem tak bywa. J

Jutro wybieramy się do mojej cioci (która jest też moją matką chrzestną) na imieniny. No i upiekłam z tej okazji sernik. Chyba wyszedł mi dobry, mam taką nadzieję. Zdecydowałam się na ten tradycyjny, z rodzynkami. Nieco pracochłonny on jest, muszę przyznać. Jutro z mamą jeszcze rano wybieramy się do fryzjera. Muszę w końcu podciąć rozdwojone końcówki, które przy długich włosach niestety bywają sporym problemem. Dodam , że włosy jeszcze zapuszczam ( chcę mieć takie do pasa). Mam nadzieję, że jutro nie będę za bardzo szaleć na imieninach i postaram się w miarę możliwości trzymać dietę. No, nie tak całkiem oczywiście. Znając moją ciocię, pewnie będzie sporo pyszności. No i jak tu trzymać dietę, ja się pytam. J Sprawdzę przy okazji moją asertywność.

Pozdrawiam  Was serdecznie i życzę miłego następnego tygodnia. J