Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
imieninowe zakupy i "akcja" picia wody


Witam Was serdecznie

Znów piszę strasznie nietypowo (zwykle wpis daję w weekend), ale co tam. Może "nadrabiam" dni w tygodniu, kiedy to zupełnie albo zapomniałam o wpisie, albo mi się zwyczajnie nie chciało (ach, to lenistwo) :) No to napiszę coś.

Niestety dietetycznie trochę poległam. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, zwłaszcza, że były to czekolady z krwiodawstwa. Od zeszłego tygodnia codziennie jadałam 6 kostek czekolady, trochę też mamami „pomagała” w pozbyciu się tego zapasiku słodyczy. No, ale poza tym nie jadałam dodatkowych porcji jakiś innych słodyczy (tylko w niedzielę). Żartuję sobie, ze od jedzenia tych czekolad w końcu zbrzydną mi wszystkie słodycze, bo w Adwent robię sobie wyrzeczenie „słodyczowe” – zero słodkości. Została mi jedna niecała czekolada gorzka, niedługo pewnie też zniknie. :DJeśli chodzi o wysiłek fizyczny, to ćwiczeń sobie oczywiście nie odpuściłam. No poza tymi dwoma dniami po oddaniu krwi – nie chciałam ryzykować, jeszcze by się coś stało. W pozostałe dni pilnie ćwiczyłam, ćwiczenia dla mnie stanowią już niemal nawyk. I nie zmuszam się do nich, uwielbiam wręcz ćwiczyć. Troszkę jednak uważałam z gwałtownymi ruchami, gdyż zrobił mi się „piękny” siniak po oddaniu krwi (na szczęście już się zmniejsza, niebawem powinien zniknąć). Poza tym przez najbliższy tydzień zgodnie z zaleceniami lekarki mierzyłam sobie ciśnienie krwi/puls. I co się okazało? Ciśnienie mam niemalże książkowe, puls też ok. Widocznie dopadł mnie syndrom „białego fartucha”. (tak, bo byłam spięta jak agrafka:)). Staram się też od ponad tygodnia lepiej nawadniać – te 1,5 litra płynów dziennie, to na razie mój plan. Docelowo chcę pić tak jakoś 2-2,5 litra płynów, ale wszystko musi zaczynać się od pierwszego kroku, nie tak od razu. Na razie całkiem nieźle mi idzie. Oczywiście piję powoli, łykami co jakiś czas, a nie na raz dużą ilość wody jak to nieraz niestety robiłam. Szczęściem dla mnie jest to, ze staram się jeść dużo owoców, warzyw, no i zup, a to w końcu ma też dość sporo wody.

Tak jak w temacie – nieskromnie napiszę (co tam nieskromnie, w końcu to fakt;)), ze mam dziś imieniny. W ramach prezentu mama obiecała mi wyprawę do sklepu po nową sukienkę, bo stwierdziła, że przyda mi się jakaś elegancka na święta. Zdecydowanie się z tym zgodziłam. Sukienka, którą wybrałam jest czarna, delikatnie rozkloszowana. Wygląda jakby do bluzki, była przyłączona spódniczka. Strasznie mi się spodobała, a jak tylko ją przymierzyłam, nie przypuszczałam, ze będzie tak dobrze na mnie leżeć. Sukienka fajnie podkreśla moją dość ładnie wciętą talię. Dobiorę do niej jakieś srebrne dodatki  myślę, ze to będzie świetnie  wyglądać. Dodatkowo dostałam też w prezencie równie ładną ciemnoniebieską bluzkę z długim rękawem jak również pasek do spodni, jak to moja mam stwierdziła, że skoro zamierzam czasowo zrezygnować, ze słodyczy, to nie będzie mnie kusić i kupować mi czekolady (wreszcie jakieś zrozumienie, co do mojej diety) i zamiast niej dostałam tę bluzkę i pasek do spodni. W każdym razie jestem bardzo zadowolona z dzisiejszych zakupów.

Dobra, nie będę więcej Was męczyć moim wpisem. Pozdrawiam, życzę miłego (i ciepłego) wtorku, a także kolejnych dni. :)