Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedziela - czyli równy tydzień za mną


Szybko mija czas na diecie, choć nie skarżyłabym się, gdyby płynął jeszcze szybciej ;-)

Dziś jest dobry dzień, a raczej już był, bo za chwilę północ. Ostatni dzień męczarni na uczelni, weekendowy warsztat za mną, jutro zasłużony dzień wolnego. I chyba ta świadomość, że dziś już zakończę trening twórczości podziałał na mnie motywująco. Nawet nie miałam specjalnej ochoty na słodycze, ani nie byłam głodna, wręcz przeciwnie, dziś tego jedzenia wydawało mi się aż za wiele. Polecam moje dzisiejsze śniadanie - było   re we la cyj ne (!) Na kromkę chrupkiego pieczywa kładziemy plasterek wędzonego łososia, skrapiamy go sokiem z cytryny, na to kładziemy pokrojonego w kostkę lub plasterki świeżego melona i posypujemy koperkiem. Niebo w gębie! Do tego dołożyłam małe kiwi i mandarynkę, jako że skończyły mi się pomarańcze.

Drugie śniadanie zjadłam już w szkole. Tu znów mała modyfikacja, ponieważ nie miałam pod ręką kiszonych ogórków. Docelowo miała być to sałatka  z kiszonego ogórka z cebulką, ale ostateczna wersja to kiszona kapusta z cebulką zagryziona 4 orzechami włoskimi. Potem był pyszny obiadek w postaci piersi z indyka w kostce w marynacie imbirowo - pieprzowo- miodowej, a do tego (i tu kolejna drobna zmiana, ze względu na brak składników) zamiast mrożonych wiśni użyłam moreli w zalewie przygotowanych prze moją babcię. Obiadek pychota. Jako że prowadzący zajęcia zlitował się nad nami i pewnie sam chciał chociaż kawałek niedzieli spędzić w domu, to kolację i podwieczorek zjadłam już w domu. Najpierw jogurt z jakimiś owocami, potem czas na siłkę. Biegłam przez 40min, spalając tym sposobem 330kcal. Późnym wieczorem już w domu wsunęłam kolację, tj. fasolkę szparagową z gotowaną marchewką. 

Wyjątkowo wczoraj nie miałam potrzeby na słodycze i inne grzeszki. Oczywiście, pisząc, że nie miałam, troszeczkę naginam prawdę, bo ochotę mam zawsze, ale nie była to taka totalnie zaprzątająca umysł natrętna myśl. Przyjemnie zmeczona po siłowni poszłam spać :-)

Pozdrawiam!

  • Festuca21

    Festuca21

    15 grudnia 2014, 22:36

    Widzę że dzień na prawdę udany :) Tylko pozazdrościć :) Fajnie że jesz tak dużo warzyw ;) Trzymam kciuki za Ciebie !

  • blekitnykocyk

    blekitnykocyk

    15 grudnia 2014, 19:33

    ja jakoś za łososiem nie przepadam. ;/ za nic nie mogę się zmusisz to zjedzenia. sam zapach przyprawia mnie o mdłości. ;/

    • kasiarzyna007

      kasiarzyna007

      15 grudnia 2014, 19:54

      Tez tak miałam! Teraz to moja ulubiona ryba.

    • blekitnykocyk

      blekitnykocyk

      15 grudnia 2014, 20:00

      Ale tak z dnia na dzień Ci przeszło, czy długo nie próbowałaś i nagle bum - dobre. ;p ?

    • kasiarzyna007

      kasiarzyna007

      15 grudnia 2014, 22:15

      jasne, że nie od razu :D moja mama zaczęła piec łososia na szpinaku, a ja kocham szpinak i tak jakoś zaczęłam skubać tego łososia, potem się okazało, że właściwie nigdy nie ma ości, a potem uznałam, że nie śmierdzi rybą (wtedy w ogóle nie przepadałam za rybami) no stało się ;)