Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wróciłam:)


Kochane moje - wróciłam, stety lub niestety, bo kilogramy nadal są i to znów jest ich więcej niż było poprzednio:(
W międzyczasie próbowałam siłowni, z jedzeniem bywało różnie. Od czerwca, od urodzin siostry nie żałowałam sobie niczego - dosłownie. Efekty widać gołym okiem. Otworzyli koło nas siłownię, mąż mnie sam namawiał, żebym skorzystała. Kasa niemała, ale skoro nawet on stwierdził, że lepiej ćwiczyć i pracować nad sylwetką to czemu nie. Przez pierwszy  miesiąc chodziłam ambitnie co 2 dzień. Ale szybko mi się znudziło - to straszne, ale taka jest prawda.
Nic nie było mnie w stanie zmobilizować. nawet widok kuzynki chudszej o 20 kg, która zrzuciła zbędne kilo kręcąc hulahop (też kupiłam, ale za małe, przez co szybko się z nim pożegnałąm i już nigdy nie wróciłąm).

Teraz wykupiłam znowu dietę Vitalii i tym razem również fitnes. Liczę na to, że skoro zapłącone, to trzeba zjeść:) Ach te materialistki...
Trzymajcie kciuki. Bardzo potrzebuję zrzucić kilka kilo, najbardziej po to, by znów czuć się dowartościowana i z powrotem czuć się lepiej we własnej skórze.