Były wzloty i upadki, ale ogółem wyszło nieźle - pierwszy tydzień i 0.9 kg mniej. Postanowiłam jednak chodzić na imprezy nie częściej niż raz na tydzień - dwa tygodnie. Zbyt dużo pokus czyha. Dzisiaj byłam na imprezie u koleżanki i jak weszłam to mało oczopląsu nie dostałam na widok stołu... Sama też co nieco przyniosłam... Ale za to dzisiaj dużo kalorii spaliłam bo intensywnie sprzątałam przez kilka godzin (winny zawsze się tłumaczy...). Tak więc zostanę chyba mrukiem, odludkiem, pustelnikiem. Niestety, bycie na diecie wciąż ma jakiś dziwny odzew w społeczeństwie. Albo ludzie nie szanują tego i wciskają jakieś smakołyki (na siłę tego nie robili...), albo, gdy już się skuszę na coś, ktoś rzuca z przekąsem: "A jak tam twoja dieta".
czarnaOwca2014
16 sierpnia 2015, 22:37Dokładnie! Tak ludzie traktuja diety. Niestety u mnie to samo nikt nie slucha ze jestem na diecie i wpycha na sile jedzenie albo uwaza mnie za dziwolaga ze nie jem normalnie albo ciagle pytaja czy jestem na diecie jak idzie itp
Katad
17 sierpnia 2015, 00:34Zazwyczaj ludzie nie lubią zmian i jesli ktoś inny chce coś zmienić w swoim życiu, to zaburza to strefę ich komfortu - stąd pewnie takie zachowanie.
aluna235
16 sierpnia 2015, 20:32Najbezpieczniej jest w domu. Bycie na diecie i chodzenie na imprezy wymaga mega silnej woli (szczególnie gdy inni tego nie rozumieją), lawirowania, wybierania, czasami tłumaczenia (brrrr)... Najbezpieczniej w domu. Jednak trzeba coś wymyslić, żeby przez diete nie pozostać odludkiem, chyba szkoda by było. Piękny spadek wagi. Gratuluję!
Katad
17 sierpnia 2015, 00:32Chyba będę umawiać się na kawę, coby nie stracić kontaktu ze znajomymi.