Rezultaty nie sa oszalamiajace, ale przyznaje sie bez bicia, ze do konca proteinowo nie bylo. W czwartek tesciowa zrobila pizze na obiad...Wieczorem pojechalismy na festyn, ktorych tu teraz jest on groma i ciut ciut jak to moja mama zwykla mawiac. No wiec polecialy drineczki...puste kalorie. W piatek...co bylo w piatek, aha zjadlam wrapa z lososiem i salata...no wiadomo ta tortilla niezbyt proteinowa - bylismy na zakupach w IKEI i to bylo najbardziej dietetyczne co znalazlam w IKEOwym barze. W sobote w sumie ok, nie przypominam sobie wiekszych grzechow, za wyjatkiem wieczornych drinkow. W niedziele..oj w niedziele...na sniadanie 2 tosty, na lunch pol bagietki z kurczakiem i pomidorami, na deser lod, wieczorem ok za wyjatkiem malego piwa (no bo final przeciez) i sosu orzechowego do ryby. Dzisiaj na sniadanie platki, bo jakos ani tunczyk ani losos mi nie podszedl... No ale i tak 1,5 kg w ciagu tygodnia to w sumie dobrze, jak sie dalekj bede pilnowac to tendencja powinna utrzymac sie malejaca.
A wlasnie jeszcze co do finalu, to uwazam, ze Holandia powinna dostac jakies punkty karne za te taka gre...co to mialo byc? Wiecej fauli niz gry. Wstyd i hanba...dobrze, ze lepszy wygral. Viva Espana. Zasluzone 1 miejsce!
fitnessmania
19 września 2013, 11:23Znalazlam w necie artykul o tabletkach na odchudzanie, wpisz sobie w google - nadwaga to juz mnie nie dotyczy - myslisz ze to zadziala?
RedTea
12 lipca 2010, 15:10nic tego raczej nie bedzie, on w poznaniu a ja na poludniu Polski
Lahavana
12 lipca 2010, 15:05Mhmm... pizza. Aż mam ochotę sobie zrobić. :P Chociaż nie, jest za ciepło na jedzenie. A mecz wczoraj był daremny. :/ Dla mnie i tak mistrzem tego mundialu jest Urugwaj. W sobote dawali czadu. :)