Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Trzymam sie obietnicy.


Jak tylko moge tak sie trzymam. Niestety w piatek mala wpadka, bo slodycze dopadly mnie z zaskoczenia i nie mialam sie jak bronic. Kwestia jest taka, ze w piatek tesc mial gosci na obiad, o ktorych ani ja ani C. nie zostalicmy poinformowani az do ostatniej minuty i nie mielismy jak sie ewakuowac. Musielismy wiec zjesc obiad z goscmi, a ci przyniesli deser. Jako, ze Ci ludzie sa mi zupelnie obcy i pierwszy raz ich na oczy widzialam nie chcialam byc niemila i zaczac tlumaczyc, ze jestem na diecie, wiec zjadlam troche lodow z polewa ktora byla slodsza niz sama nie wiem co...ale potem bylam juz grzeczna. Zaczelam stosowac herbatke, ktora miala byc odchudzajaca, tymczasem okazuje sie, ze jest bardziej przeczyszczajaca i bede musiala z niej zrezygnowac, bo przeczyszczacze na dluzsza mete wiecej szkodza niz pomagaja, wracam wiec do starej sprawdzonej Pu-Erh.

W sobote przecholowalam troche z jedzeniem i piciem. Postanowilismy z C. zostac w domu i spedzic romantyczny wieczor we dwoje przy winie. Przed kolacja wypilismy po 2 male piwa. Do i po kolacji 2 butelki wina. Ufff...bolala glowa bolala, ale przynajmniej wieczor byl zabawny i romantyczny. Rozwiazalismy tez pare ciezkich kwestii i przez caly weekend sie nie poklucilismy co uwazam za sukces. Byle tak dalej. Teraz spadam na lunch, po lunchu obejrze jakis film, potem pocwicze i wracam do nauki...pracowity dzien, pracowity.