Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pierwszy krok


Myslalam o tym od jakiegos czasu...jendnak caly czas brak mi bylo zapalu. Niby patrze w to cholerne lustro i widze to mlode niewysportowane cialo i widze ze jest zle, ale zakladam potem spodnie od dresu i rozciagnieta koszulke, zaslaniam zeby mnie w oczy nie gryzlo...ide po kolejnego batona. To straszne kazdy dzien taki sam...praca, dom, obiad, kapiel, ewentualnie jakis film, spac..dzien za dniem mija a ja widze coraz\ wiecej wstretnego cielska...zakrywam i kolo sie kreci. MAM DOSC. Nie chce juz wiecej czuc sie jak klocek-pomyslalam wstajac w czwartek rano.-Czas cos z tym zrobic. Wiec jak pomyslalam tak uczynilam. Po pracy zamiast do domu poszlam do klubu fitness, wykupilam abonament i umowilam sie z trenerem na prywatna sesje (na 7.15 rano...tragedia przeciez bede musiala wstac o 5.30 zeby dojechac...e tam...pozniej bede sie tym martwic. W piatek i w ciagu weekendu poczynilam niezbedne przygotowania. Kupila kostium kapielowy i stroj do fitnessu...po czym poszlam z koleaznka na drinka...hm...fajnie bylo i nadszedl poniedzialek. Matko Boska jak mi sie nie chcialo wstawac w srodku nocy zeby jakis nabuzowany energia facet przeciagnal mnie po wszystkich maszynach treningowych, ale wstalam i jestem szczesliwa. Tak, wczoraj rano trening, po pracy poszlam jeszcze na basen tak dla relaksu. Moj trener ulozyl mi program na najblizszy tydzien, mam nadzieje ze dam rade, ze nie bede sie wykrecac. Dzis po pracy kolejny treningi szczerze nie moge sie doczekac...widze moje piekne cialo.