Odchudzanie nie zawsze zaczyna się od diety. Ani też od kupienia karnetu na siłownię. Odchudzanie zaczyna się od sprzątania.
Są ludzie, którzy przytyją 5 kg, stwierdzają że trzeba się ich pozbyć i robią to. Ale ja do nich nie należę. Wiele z nas do nich nie należy. Dlaczego po każdym małym sukcesie przychodzi porażka. Ty też znów zaczęłaś od nowa?
Być może jest tak dlatego, że waga tak naprawdę nie jest Twoim problemem, a jedynie skutkiem ubocznym jakieś problemu, z którym zmagasz się od dłuższego czasu. A problemy są jak robactwo. Wystarczy im nieco wilgoci i rozmnażają się wypełzając z każdych zakamarków.
Na początku może i obejmą swoim zasięgiem jedynie Twój sposób żywienia, ale później przeleją się na inne sfery życia. Zła dieta = brak chęci do ćwiczeń + brak sił. Brak sił = bezczynne zaleganie na kanapie. I suma summarum nie masz ochoty na nic.
By to ogarnąć trzeba zacząć krok po krok odgracać swoje życie. I niekoniecznie odchudzanie powinno zostać postawione na pierwszym miejscu, ponieważ to proces, który wymaga cierpliwości, a ty potrzebujesz zastrzyku motywacji już teraz. Świadomości, że masz nad czymś kontrolę. Najłatwiej będzie więc zając się najpierw porządkiem wokół siebie, później uporać się z bałaganem tym w sobie.
A jak u mnie dzisiaj?
Był detoks na sokach - konkretnie ten. Wytrwałam. Choć wciąż się zastanawiam jak. Nie tknęłam nic poza tym co tknąć mogłam. Plus dwie herbaty ziołowe. Aktywność? Ostrożnie. Spacer i SlimFit Chodakowskiej.
A tak wyglądały moje "posiłki" ;p Bez ostatniego, bo za szybko wypiłam. Jutro już bez detoksu.
Dajcie znać jak Wam poszło :)
Tubylec
6 listopada 2018, 16:10Oczywiście, że jestem tu, bo czas zacząć od nowa. A jakże. I skłamałabym, gdybym powiedziała, że stan mieszkania nie wpływa na to, co jem i czy się ruszam. Chociaż faktycznie pewnie zarówno bałagan w domu, jak i kiepska dieta, to objawy jeszcze czegoś innego. A ten detoks na sokach mnie zaintrygował. Co prawda nie za bardzo wierzę, że to robi jakieś mega cuda, ale w kontekście posiadania kontroli nad czymś, rozważam z jeden taki dzień, by sobie samej udowodnić, że mogę. BTW, da się przełknąć to z buraka bez odruchu wymiotnego? ;)
Katrain
6 listopada 2018, 20:19Detoks robiłam po raz pierwszy. Wcześniej przed dietą fundowałam sobie jednodniową głodówkę, ale trochę oszukaną, bo z kawą. Detoks zdecydowanie łatwiejszy, bo człowiek ma się czym zająć - choćby szorowaniem wyciskarki i blendera;p Dla mnie ważny jest on przede wszystkim ze względów psychicznych - udowadnia, że mój organizm wcale tak wiele nie potrzebuje. Poza tym po takim dniu, każdy posiłek cieszy. I to w małych ilościach, bo na duże porcje nawet nie ma się ochoty. Sok z buraka w moim odczuciu rzeczywiście był najgorszy. Głównie z powodu imbiru. Ale na szczęście go nie zwróciłam ;p
createmyself
4 listopada 2018, 07:54zgadzam się z całym wpisem... i teraz kiedy powoli próbuję wprowadzać zmiany widzę ile pracy mnie to będzie kosztowało... mam nadzieję, że wytrwam bo na pewno warto!
Katrain
4 listopada 2018, 20:16Ja tez staram się małymi krokami. Nie ma coś się rzucać z motyka na słońce
Katrain
4 listopada 2018, 20:46Razem tym razem wytrwamy
szarlotka93
3 listopada 2018, 14:37Małymi kroczkami do celu to chyba właśnie najlepsze podejście do zdrowszego stylu życia :)
Katrain
3 listopada 2018, 15:02W moim przypadku rzucanie się na głęboka wodę przynosiło efekty szybkie, ale nietrwałe. A nie ma co powielać metod, które już raz zawiodły
Wiewiorka85
3 listopada 2018, 12:11Dokładnie tam u mnie zaczęło się od ostatniego "bezczynnego zalegania na kanapie". Ruszyłam się na siłownię, ciało zaczęło się zmieniać, waga nie, więc wymyśliłam, że pora na redukcję wagi. Też byłam na detoksie, kupiłam dietę na 30 dni i pierwsze 7 to był detoks. Może mnie jakoś przygotował i nastawił ale waga nie drgnęła nawet w tym okresie. Powodzenia :) To dobry start, jestem ciekawa jak będzie u Ciebie dalej.
Katrain
3 listopada 2018, 13:57"Detoks" to trochę takie sprzątanie organizmu. Odcinanie grubą krechą od tego co było. Wydaje mi się, że znacznie łatwie po nim zdrowo się odżywiać. Dla mnie jeden dzień na chwilę obecną to max więc podziwiam, że przetrwałaś tydzień. Brawo ty ;)