mnie straszne ogarnęło...wrrrrrr,to chyba jesienna deprecha mnie dopada perfidnie:(Przynajmniej próbuje a ja walcze:)
Dietka nadal jest,po weekendzie bez dietkowym waga prawie w tym samym miejscu,ale mam nadzieje jutro dojść do paskowej wagi spowrotem:)a tak cichutko w duchu czekam na jakiś choć najmniejszy spadek...bo waga stoi jak zaklęta od dwóch tygodni:(Wiem że nie mogę się poddawać.
Córcia w przedszkolu,synuś spał a mamusia oglądała namiętnie serial który mnie ostatnio nieźle wciągnął(lubie takie historyjki)"pamiętniki wampirów"hehe:)Pół godzinki później...
Synuś właśnie wstał,mąż wrócił z pracy,zaraz po córcie jade a więc wszystko powoli wraca do normy,jutro znowu mam nadzieje będe mieć chwilke dla siebie:)Miłego dietkowania!!!