Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
jakoś w dół ale nie do końca


Ja to nie wiem czy mój organizm przeszedł na jakiś zegar przyśpieszenia czy mój mózg zdał sobie sprawę że na prawdę muszę schudnąc ale dziś na wadze 78.4

U wieże jak zobaczę 77 z kawałkiem. Wtedy będę mogła powiedzie że na prawdę coś ze sobą robię. 

Wiecie, z 78.4 blisko już do 77.5 a z tego to już z górki do 75 i z tego to dopiero bliziutko do 70. A przynajmniej tak sobie powtarzam. Jak pewnie każda z nas. 

Biorę udział w wyzwaniach 50 przysiadów i brzuszków dziennie. 

Z życia codziennego:

W niedziele byłam zamówić sofę. Bydle ma 3 na 2,2 m.   Mam jeszcze stare szafy do wypieprzenia z pokoju wiec okres oczekiwania 2 tygodni był poerfecto. 

Rano obudził mnie pan ze sklepu z informacją że sofa już czeka i muszę odebrać.

No ja rzesz kurde pieczone.  Sofa stoi jeszcze w kartonach w pokoju moich rodziców. dziś zrobiłam przemeblowanie ale jutro wypieprzę zbędne meble. No ale najpierw będzie trzeba wypieprzy to co w nich jest. Sterty skarbonek, pamiątek albo rzeczy które kiedyś może użyje w ciągu 50 lat no i oczywiście RZECZY KTÓRE ZOSTAWIĘ BO NIE WIEM CO Z NIMI ZROBIĆ. I tak znów okaże się że nic mi się nie mieści.

Dobra nie będę biadolić

Trzymajcie się zdrowo i szczupło ;*