Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
no w końcu!


Zaliczyłam dzień idealny 8) Może nie ma co się chwalić, ale ostatnio wszystkie plany zmieniały mi się kilka razy dziennie, a teraz chociaż żarcie mam ogarnięte ;)

I tak sobie pomyślałam, że jak teraz obwieszczę wszem i wobec, że już poszło, w końcu udało się opanować niezdecydowanie, to może w końcu przerwę dobrze znany mi schemat działania. A jak on przebiega?

Dzień pierwszy - jest spoko, nic tylko trzymać się planu.

Magiczny dzień trzeci - zyskuję wiarę, że się uda, że dam radę i nie będę mieszać w menu.

Końcówka drugiego tygodnia -  no jestem taaaaka grzeczna, notuję zadowalające spadki, czas najwyższy się nagrodzić jakąś zapiekanką i najlepiej popić piwem :PP..... i tu już różnie bywa, albo powtarzam schemat od nowa, albo "magiczny dzień trzeci" nie następuje i zaczyna się żarcie w kratkę....

A chciałoby się ogarnąć.... coby przyszły rok nie przebiegał pod znakiem odchudzania, a stabilizacji... :)

***

Kompletnie nie rozumiem tej mojej niemocy w trzymaniu się rozpiski. Wybrałam dietę, którą lubię, na której mogę jeść wszystko, byleby trzymać się zasad niełączenia niektórych produktów. Byłam na niej przez 2 miesiące w czasie których schudłam 7 kilogramów!! A ostatnie pół roku to takie bujanie się :| A tu wystarczą jeszcze 2 -3 miesiące idealne i będzie cud, miód i orzeszki! Bo jak się okazuje po "zarzuceniu" zasad Montignaca waga stoi. Dlatego wierzę, że ze stabilizacją ostateczną nie będzie problemu :)

  • lola7777

    lola7777

    29 października 2014, 16:43

    wez nie zostaiaj mnie tylu:(

    • kawonanit

      kawonanit

      29 października 2014, 16:53

      Weźże wyłaź z tego kryzysu, bo mi się nudzi bez rozmów z Tobą... ;)

  • littlenfat

    littlenfat

    29 października 2014, 13:32

    Zazdroszczę tego, że po zarzuceniu diety nie masz efektu jojo. Mnie zawsze dopada :P

    • kawonanit

      kawonanit

      29 października 2014, 13:42

      Bo to nie jest już tak, że "w przerwie od diety" na obiad wcinam porządną porcję spaghetti, a na kolację pół kilograma pierogów... ;) A potrafiłam, oj potrafiłam... ;)

    • littlenfat

      littlenfat

      29 października 2014, 14:01

      A to ja nigdy tak nie potrafiłam. Od zawsze jem mało, ale wakacje były mocno zakrapiane alkoholem i to te piwsko spowodowało, że się roztyłam :P