Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
wywołana do tablicy....


Ostatnio pojawiły się pod moim ostatnim wpisem dwa komentarze i poczułam się jak menda ostatnia...Bo przecież tu bywam, trochę czytam, ale mało co komentuję, bo tak jakoś mam wrażenie, że nie mam nic ciekawego do powiedzenia...

No, ale zostałam wywołana do tablicy - to czas się wyzewnętrznić ;) 

Po opublikowaniu tego jakże ambitnego planu, zdobyłam się na heroiczny czyn i zapisałam się do stomatologa. Stres to był ogromny, tym bardziej, że zaniedbałam to sobie (znowu) i cały miesiąc, 2 razy w tygodniu latałam tam jak głupia. Za każdym razem przeżywając tak samo, chociaż żadna krzywda mi się tam nie działa. I chyba pierwszy raz w życiu wynagradzałam sobie żarciem (i alko) moją dzielność... i tak oto dobiłam do 75 kg  - nigdy wcześniej tyle nie ważyłam :(

Nie zdążyłam się jeszcze dobrze opamiętać, a trzeba było trochę pojeździć po kraju. Tak więc kilka wycieczek, trochę na hurra, trzeba było uskutecznić... Coś tam spędziliśmy też nieco czasu z teściami i kolejne tygodnie mijały. 

I jak już byłam o krok od świętego spokoju, zaczęły się dziać dziwne rzeczy... Mianowicie dostałam tajemniczego uczulenia na rękach. Panika podwójna bo miesiąc wcześniej mąż miał coś takiego samego na plecach. Dermatolog wydawała się być bardziej zainteresowana stanem mojej cery niż tym, z czym przyszłam, poza tym stwierdziła, że nie wie o co może chodzić, dostałam jakąś maść i życzenia powodzenia. Goiło się ładnie, rumień zszedł szybko i zostały jedynie takie pojedyncze kropki, coś ala podrażnionej i przesuszonej skóry (tak to wygląda, ale tym nie jest). I już się wydawało, że jest spokój, ale... dostałam pokrzywki... na całym ciele. Żaden fragment skóry nie został oszczędzony... była nawet na powiekach(szloch) Wizyta u lekarza? Stwierdzenie, że jedynie w kilku procentach udaje się zdiagnozować przyczyny pokrzywki oraz wypisanie recepty na leki antyhistaminowe. I dotarło do mnie, że mam do wyboru - uskutecznić maraton po lekarzach, robić masę badań (które albo coś wykażą, albo i nie), albo spróbować postu Dąbrowskiej (bosze, jaka ona jest teraz popularna na Vitalii ;)). 

Czemu nie zdecydowałam się na pierwszą opcję? Ano już kiedyś byłam w podobnej sytuacji, jakoś przed liceum... Rzecz również dotyczyła dziwnego ustrojstwa na moim ciele, ale innej natury. Ale wtedy grzecznie chodziłam z rodzicielką po lekarzach... I na początku to jakoś szło, a jak ustały objawy, a ciągle nie miałyśmy odpowiedzi "dlaczego" wszyscy traktowali nas jak histeryczki i hipochondryczki.... Zdecydowanie wolę poddać się diecie warzywno - owocowej, niż przechodzić podobne przeboje ponownie...

Zresztą o Dąbrowskiej czytałam już od dawna... O tym, jak ludziska sobie wyleczyli przewlekłe problemy skórne.... i też chciałam, ale jakoś nie mogłam się zebrać. Jak widać pokrzywka na całym ciele przyspiesza niektóre sprawy(smiech)).

I tak już trwam dwa tygodnie. Stan skóry jest niemalże bez zmian, ale cierpliwa jestem... to wszystko się jeszcze wygładzi :D

A waga? Również ładnie spada :) I powiem szczerze, że bardziej się przejmuję tym, jak to będzie wyglądało po wyjściu z diety, niż jak przebiega aktualnie.... Ale o zgrozo, to nie waga na dzień dzisiejszy jest najważniejsza....

I tak to wygląda w wielkim skrócie. O tym, jak mi na Dąbrowskiej z pewnością jeszcze napiszę :)