Nowy Rok 2013 po świątecznych rarytasach i popuszczeniu pasa rozpoczął się wagą 86,5 kg. Maskara!!! Od 2 stycznia jestem na diecie ułożonej przez dietetyczkę, do której postanowiłam chodzić. Niestety pomimo tego, że dziś trzeci dzień i jeszcze wczoraj byłam na siłowni (co prawda tylko półgodzinki ale zawsze to coś) to waga ani drgnie. A żeby było mało to wczoraj wieczorem wynosiła 88 kg! Na szczęście dziś rano wróciła do stanu początkowego czyli 86,5 kg. Ale to i tak jest więcej niż to od czego zaczynałam w sierpniu. Nie potrafię się jakoś wziąć w garść, a przecież powinnam mieć motywację, do 16 stycznia muszę zgubić chociaż ze 3 kg. Dziś mam dzień warzywny (tak ułożyła mi to Pani dietetyk), dni warzywne mają na celu obkurczyć żołądek więc co trzeci dzień jem zupę ugotowaną tylko z mrożonki, piję sok pomidorowy i jem gotowaną fasolkę szparagową. Szkoda, że to nie wiosna albo lato bo wtedy do wyboru byłoby jeszcze trochę smacznych warzyw sezonowych, a pomidory o tej porze są wyjątkowo mało smaczne.
a więc co dziś?
8:00 kawka z mlekiem i pół porcji zupy cebulowej
10:30 kubeczek barszczyku czerwonego (niestety z torebki więc to pewnie nie wskazane) i butelka soku pomidorowego
13:00 pół porcji zupy cebulowej + kawka z mlekiem
15:30 fasolka szparagowa + kubeczek barszczyku czerwonego
18:00 zupa ogórkowa z torebki
soualmia
4 stycznia 2013, 21:23do sukces udzie się krok po kroku - raz pod górkę a raz z górki - i nie waż się tak często tylko nastaw się pozytywnie a na wagę wskakuj 1 w tygodniu ;)