Dziś moim oczom ukazała się moja dieta, rozpisana na razie do niedzieli. Muszę przyznać, że posiłki bardzo mi odpowiadają :) Start: jutro. Tylko kurcze, wychodzi na to, że obiadek powinnam jeść w pracy.... A przecież w pracy sobie go nie przygotuję :( i co tu zrobić?? Napisałam już do mojej dietetyczki z tym problemem i czekam na odpowiedź.
Póki co właśnie wróciłam z obiadku - jadłam przepyszne tortellini grzybowe z surówką z kapusty pekińskiej. Mówię wam - pyyyycha :D Śniadanko tez było dobre - muesli almond & honey z jogurtem naturalnym plus szklanka mleka.... trzeba by jeszcze coś wymyślić na kolację. Dziś na siłownię. Wczoraj z P. nie pojechaliśmy, bo przez tą śnieżycę dotarliśmy dość późno do domu, a poza tym ja byłam wykończona i prawie za kierownicą zasypiałam. No i bolała mnie głowa. Dziś też mnie boli (chyba to dlatego, że okres się zbliża), ale dziś już nam nie odpuszczę siłowni. Łyknę procha jakiegoś i będzie git. Tylko chyba najpierw muszę odwiedzić aptekę, ale to jadąc do domku :) No nic, to tyle na dziś :) Pewnie szrajbnę coś do was jutro :)
Pozdrawiam
P.S. Hurraaa!!! Doczekałam się własnej drukarki w pracy!!!!!!