Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Się porobiło.... :(


NIe było mnie kilka dni, ale to dlatego że mam urwanie głowy. Z dietą idzie mi bardzo dobrze :) Jestem z siebie dumna hihihihi :) Gorzej z siłownią :( Mieliśmy z P. być we wtorek, ale jego kolega miał urodziny więc poszedł z kumplami na piwo... A potem jeszcze się z nim koszmarnie pokłóciłam :( Bo jak on poszedł na piwko, to ja pojechałam do siebie do domku i miałam go potem odebrać i mieliśmy wrócić do niego... Więc grzecznie wysłałam mu eska gdzie mam po niego jechać i mniej więcej o której, żebym wiedziała jak się z czasem zorganizować... Napisał mi żebym przyjechała o 21.30.... Wiedząc że punktualność to nie jest jego mocna strona, byłam w umówionym miejscu o 21.40... A po P. nie było nawet śladu... Więc dzwonię do niego i się pytam gdzie on jest... I mówi mi że on jeszcze w pubie siedzi.... No to się jakby wpieniłam troszkę.... Siedziałam w samochodzie z 10 minut i łaskawca przyszedł... Pytam się go po grzyb się ze mną umawia na 21.30 skoro i tak nie miał zamiaru się o czasie pojawić... W nagrodę nasłuchałam się, że generalnie to ja mu zabraniam chodzić na piwo (ciekawe w którym momencie lol) i że przeze mnie wyszedł w połowie imprezy.... Byłam już tak wku.....a że powiedziałam  mu że jechałam po niego ostatni raz i że jak chce to mogę go z powrotem zawieźć do kolegów... W takim wisielczym nastroju wróciliśmy do domu... Nie odezwałam się już do niego nawet słowem.... A on ni stąd ni zowąd zaczął się milutki robić.... A że mi było cholernie przykro to po położeniu się do łóżeczka popłakałam się... Wczoraj cały ranek też przepłakałam (wiem, głupiutka jestem, ale na prawdę strasznie mi przykro było bo w życiu mu nie zabroniłam pójścia z kolegami na piwo)... I w rezultacie nie poszłam wczoraj do pracy... Nie chciałam zaraz miliona pytań co się stało. Zadzwoniłam tylko do kierowniczki że się źle czuję i pojechałam do siebie do domu.... Wygadałam się siostrze i jakoś się lepiej poczułam. A p> swoją drogą napisałam co o tym wszystkim myślę... No i jakoś jest już ok... Wczoraj mieliśmy pójść na siłownię, ale jak pojechaliśmy do P. i położyliśmy się na chwilę na łóżku to usnęliśmy i obudziliśmy się grubo po 20 :/ No nic... Mamy dziś pójść na siłownię... Tylko zobaczymy jak będzie z moją nóżką, bo jak rano wychodziliśmy do pracy to spadłam ze schodów (przez ten mróz wszystko zamarzło) i obiłam sobie trochę stopę :(
No nic... Biorę się dalej za robotę, bo dziś wcześniej wychodzę :) Jadę zgłosić kalendarz na konkurs hihihihi
Życzcie powodzenia
Buziaczki