Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
im starsza....tym szczesliwsza....bilans dnia
urodzin


no i stalo sie....29 wiosen za mna.....ile przede mna...kto wie???? czuje, ze ten ostatni rok przed pojawieniem sie 3 z przodu, bedzie rokiem szczegolnym....nie planuje wygrac w totka, w ktorego de facto nie grywam nawet od czasu do czasu....nie planuje wakacji w tropikach....ani tym bardziej, podejmowania jakicholwiek mega waznych oraz zobowiazujacych decyzji zyciowych....zamierzam za to, z calego serca cieszyc sie kazda chwila i szansa podarowana przez los......czas tak szybko ucieka, ze ledwo go starcza na docenienie rzeczy waznych....tych malenkich okruszkow, ktore daja nam radosc na codzien oraz sile do walki, w chwilach trudniejszych........i wlasnie tych okruchow szczescia w dniu swojego swieta uzbieralam zapas na caly rok nastepny....zostalam obdarowana naprawde hojnie....grupa ludzi, ktora postanowila podarowac mi cos co ma najcenniejszego - swoj czas - okazala sie calkiem spora....rozpoczynajac od mojej "przyszlej, niedoszlej" jak ja nazywam tesciowej,  ktora specjalnie dla mnie postanowila zrobic swoj pierwszy w zyciu tort.....wysmienity tort.....;) poprzez dzieci, ktore zrobily dla mnie najpiekniejsza kartke urodzinowa ever .....cala mase znajomych piszacych zyczenia na facebookowej scianie -  doceniam, kazde slowo...kazde uderzenie w klawiature znaczy, ze komus sie chcialo...-bo przeciez moglo sie nie chciec-....i o mnie pomyslal....nie wazne, czy pamietal czy przypomnial mu fb....wazne, ze napisal....; dane bylo mi rowniez posmakowac przespysznego chleba domowego wypieku - najoryginalniejszy prezent jaki w zyciu dostalam...najwieksza niespodzianke (taka prawdziwa, o ktorej nawet nie snilam) przygotowala jak zwykle babcia....najwspanialsza w swiecie....dzieki niej bedziemy mogly sie juz niedlugo spotkac...nie przez skype...tylko normalnie...tak po ludzku...przy kawie i ciastku - wcale nie dietetycznym hihih.....dobrego humoru nie zepsul mi nawet ulewny deszcz, ktory towarzyszyl mi w drodze powrotnej z zakupow....zapewne wygladalam dziwacznie, maszerujac z pelnymi  siatami....3 bukietami kupionych na przecenie kwiatow, odgryzajac wcale nie male kawalki z tabliczki ulubionej czekolady (w dniu takim jak ten, nie mogla byc przeciez samotna)....iw zwiazku z ktora pierwsz raz w zyciu nie zamierzam miec wyrzutow sumienia..oraz olbrzymim usmiechem  wymalowanym na twarzy   :) moj Pierworodny za to zwienczyl dzien puenta, ktora sprawila, ze lzy polaly sie ciurkiem...rozmawialismy calkiem powaznie na temat Minikowych umiejetnosci i wiedzy....ze tyyyyle juz potrafi....ze tata nauczyl go tego, szkola tego a youtube tamtego ;)....na pytanie czego nauczylam go ja....odpowiedzial..."jak byc dobrym"......najwiekszy komplement jaki w zyciu otrzymalam...3 slowa, ktore wywolaly u mnie lawine pozytywnych emocji....emocji, ktorymi mam ochote obdarowac caly otaczajacy mnie swiat....kazdego kto stanie na mojej drodze.....mam tylko nadzieje, ze dla wszystkich wystarczy....bo milosc przeciez sie nie dzieli....milosc sie mnozy....a dobro wyslane w swiat wraca do nas podwojnie....trzeba tylko chciec to dobro wokol zauwazyc...otworzyc sie na swiat i ludzi, bo wierze, ze kazdy z nich ma nam  cos do zaoferowania....i to wcale nie jest tak, ze ludziom sie nie chce...ze w dzisiejszym zwariowanym swiecie, kazdy patrzy na siebie...ten dzien uswiadomil mi, ze przynajmniej dla kilku osob na ziemi nie jestem jednostka zupelnie obojetna...za co z calego serca DZIEKUJE raz jeszcze...