Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Walka ze sobą :)


Pierwszy tydzień diety za mną - schudłam 2,5 kg, pomimo zjedzonych dwóch pączków w tłusty czwartek. Dieta nie jest taka zła chociaż czasem jestem głodna. Pilnuję się, żeby nie jeść słodyczy, a nie jest to łatwe. Moim zdaniem dieta to walka ze samym sobą. Walka o to czy pozwolę sobie na pewne słabości i odstępstwa, czy nie. Nikt nie musi mnie namawiać do zrobienia wyjątków w diecie - jeśli sobie pozwolę na słabość, to winna jestem tylko i wyłącznie ja. Ten tydzień uświadomił mi, że pewnych rzeczy, np. ćwiczeń nie należy odkładać na później, bo później może zabraknąć czasu. W ten sposób zrobiłam właśnie z ćwiczeniami. Ćwiczyłam w poprzednią niedzielę, a potem przez cały tydzień już nie dałam rady, bo wychodziłam z domu o 8, a wracałam po 21. Dlatego jutro nie zrezygnuje z ćwiczeń tylko dlatego, że dzisiaj ćwiczyłam. Tak jak pisałam w zeszłym tygodniu poza dietą postawiłam na aktywność fizyczną - chodzę do pracy na 6 piętro po schodach, gdy tylko mogę przechodzę kilka przystanków zanim wsiądę do autobusu (to tylko jakieś 2 km, ale zawsze to ruch na świeżym powietrzu), a w weekend chodzę na długie spacery z psem. Póki co moja motywacja nie spada i mam nadzieję, że długo to się nie zmieni. Najśmieszniejsze jest to, że moim największym motywatorem jest moja waga, a raczej pilnowanie, żeby nie przekroczyć magicznej granicy. Mam nadzieję, że już niedługo będzie widać, że schudłam - póki co widzę to na razie tylko ja i to tylko i wyłącznie na podstawie wagi.