Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Powrót - kolejne podejście...


Dawno mnie tu nie było. W międzyczasie sporo się u mnie działo. W sierpniu 2012 roku doszłam do wagi krytycznej, tj. 75 kg. Nigdy tyle nie ważyłam i nie chciałam przekroczyć tej granicy, więc wzięłam się za odchudzanie. Zastosowałam dietę i w ciągu trzech miesięcy udało mi się dojść do wagi 66 kg. Straciłam też po 6 cm w biodrach i talii, 8 cm na brzuchu i po 5 cm w udach. Niestety nie udało mi się długo utrzymać tej wagi (moje zamiłowanie do słodyczy wzięło górę nad rozsądkiem) i stopniowo szła w górę. Nie jakoś gwałtownie - przybywało mi kilogram czy dwa i przez jakiś czas się utrzymywało, a potem znów kilogram czy dwa i względna stabilizacja. I tak doszłam do wagi 73 kg, która utrzymywała się na względnie stałym poziomie przez ostatnie kilka miesięcy. Niestety ostatnio nie odżywiałam się najlepiej - zmieniłam pracę i zaczęłam zamawiać gotowe dania razem ze współpracownikami i przybyło mi kolejne dwa kilogramy. I znów moja waga osiągnęła wartość krytyczną - 75 kg, której nie mam zamiaru przekraczać, dlatego postanowiłam znów się odchudzać. To nie to, że jakoś tragicznie wyglądam, ale źle się czuję we własnym ciele . Tym razem stawiam na dietę i aktywność fizyczną. Zaczęłam wczoraj od długiego spaceru - 6 km i wieczornych ćwiczeń (mam mnóstwo płyt z ćwiczeniami z gazet, więc wybrałam jedną z nich). Nie było tak najgorzej, bo wykonałam wszystkie ćwiczenia z płyty i nie miałam ochoty przerywać ich w połowie. Nie wykonałam takiej samej liczby powtórzeń jak na płycie, ale jak na pierwszy raz wydaje mi się, że i tak nieźle dałam sobie radę. Dzisiaj zaliczyłam kolejny spacer - podobnie jak wczoraj 6 km. Dzisiaj zrobię sobie przerwę od ćwiczeń, żeby nie przesadzić na samym początku. Po wczorajszych ćwiczeniach czuję wszystkie mięśnie, więc chyba dobrze się spisałam. Jestem pozytywnie nastawiona do zrzucenia wagi. Lubię aktywność fizyczną, więc z tym nie powinno być problemów. Od jutra zaczynam dietę i tylko mam nadzieję, że nie będę na niej głodna. Ostatnio sobie poradziłam, więc teraz też dam sobie radę. Mam nadzieję, że tym razem mniejszą wagę utrzymam już na stałe i że ćwiczenia wejdą mi w krew . Oby do przodu.