Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Insanity- zakończone,


Program skończyłam 3 tyg. temu.

Efekty mierne, marne i mizerne, tzn. + 1,1 kg i w obwodach też więcej, zwłaszcza w udzie, z 59  cm wskoczyłam na 60 cm.

Ciało jak u 70latki (nie będę wklejać zdjęć, bo są drastyczne, wysłałam je tylko koleżance do oceny i potwierdziła, że jest źle).

Jedyny pozytyw- bardzo się wzmocniłam i podniosły mi się widocznie pośladki, ale to nie wpłynęło na stan mojego ciała, fałdów i pagórków cellulitu- to już wyższa szkoła jazdy, bo hormony!
Jak odstawię dziecko zupełnie od piersi, wróci mi okres jest szansa, że będzie duża poprawa i być może nawet tarczyca wróci na swoje właściwe tory działania.
Na razie mam niedoczynność wtórną- przysadkową, a to znaczy, że jest to ściśle powiązane z prolaktyną (laktacja), kortyzolem (nadnercza brak ciągłości snu- nocne wstawanie).

Na czym polega mój błąd?

OTÓŻ: NIE MOŻNA INTENSYWNIE SPALAĆ TKANKI TŁUSZCZOWEJ, PRZY UBYTKACH TKANKI MIĘŚNIOWEJ (PO CIĄŻY NP. CZY DŁUGOTRWAŁEJ CHOROBIE).

To nie przyniesie pożądanych rezultatów.
Moje dziecko kończy za 3 dni 11 mcy dopiero a ja już od 9 mcy daję sobie ostro popalić...

Może powinnam była to przeczekać do roku i dopiero zacząć...? Ale to nie dla matek sportowców...

Przypomnę, że jestem fizjoterapeutą i przed ciążą, będąc zdrową kształtowałam swoje ciało jak chciałam i osiągałam co chciałam.
Obecnie leczę się na niedoczynność tarczycy i jeszcze karmię piersią, choć jestem w fazie odstawiania.

Kończę 3 tydzień Body Beast. O tym, w kolejnym mini wpisie.

P.S. Dieta jak zawsze czysta, wyśrubowana, bezglutenowa, oparta tylko i wyłącznie na zdrowych tłuszczach i niskim IG, niskowęglowodanowa, ponieważ mam nietolerancję glukozy a w efekcie insulinooporność z urzędu...