Na weekend musieliśmy wyjechać - szliśmy na wesele do kuzynki mojego Pią. Było nawet sympatycznie. Bardzo dużo tańczyłam - wręcz nie przepuściłam żadnego tańca. Uwielbiam tańczyć z moim mężem - ma niezwykłe wyczucie rytmu i nie drepta mnie po nogach :) Nawet nie weselu starałam się nie najadać, nie rzucać się na słodkie - udało mi się. W sumie w dwa dni (wesele i poprawiny) zjadłam dwa kawałki ciasta, uniknęłam klusek, frytek, kiełbasy .... Wypiłam bardzo mało alkoholu, zamiast soków i napojów gazowanych wybrałam wodę i herbatę :)
Wczoraj w nocy w końcu przybyliśmy do Poznania, nie cierpię spać u kogoś (chyba, że u rodziców) - czuję się skrępowana i tak jakoś bezradna.
Dziś też się zważyłam - 73,6 kg - dobrze, że waga nie pokazała więcej. W sumie od trzech dni się nie wypróżniałam, więc waga chyba trochę oszukana :) Wymiary - bez zmian.
Zjedzone:
9.30 serek wiejski lekki z pomidorem, 2 wasy
14.00 2 wafle ryżowe
16.30 placki ziemniaczane z piekarnika (bez mąki, przepis zaczerpnięty z pamiętnika Koralina1987 )
18.45 troszkę ratatouille (mięso mielone drobiowe, cukinia, papryka, pomidor, bulion warzywny)
Wypite:
ponad 2 litry (woda, kawa, herbata, napój izotoniczny)
Ćwiczenia:
10 serii po 100 skoków na skakance
dywanówki - 30 min
Motywacje:
nomorejojo
18 października 2011, 18:57ładnie sobie poradziłaś na tym weselu..nic tylko chwalić..pozdrawiam
koralina1987
18 października 2011, 15:07o jak tam placki? :) ja muszę dodać następnym razem jeszcze startą cebulę, będzie jeszcze ciekawszy smak...polubiłam je, nawet juz mnie nie wkurza ze trzeba je tak odciskac z tego soku...no trudno, cos za cos ;)
reiven
17 października 2011, 19:35i bardzo dobrze, że się wybawiłaś :) każdy tego potrzebuje