Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
U wróżki :)


Po poniedziałkowej wizycie u wróżki czuję się tak jakoś lżej. Co jakiś czas chodzę na tzw. kabałę, żeby zobaczyć co mnie czeka. Sprawdza się zawsze. Najlepsze jest to, że wróżka rozwiała moje wątpliwości co do Ktosia.  I dobrze.

W poniedziałek jak wejdę na wagę to autentycznie popadnę w depresję. Dziewczyny kopnijcie mnie w tyłek i każcie się ogarnąć. Urlop u rodziców pod względem jedzeniowym nie był dobrym pomysłem. Codziennie Pią z moją mamą wymyślają jakieś dania - wcale nie dietetyczne - jak nie pizza to kluski, jak nie kluski to pieczone ziemniaki, do tego ciasta, ciasteczka, ciastunia i tym podobne.
Po wczorajszej kolacji (tatar) wyciągnęłam Pią na spacer po mieście. Uwielbiam wieczorne spacery po mieście.

Dzisiaj za to, od godziny 12.00 spędzam cały dzień z moim dwuletnim chrześniakiem.
  • agggg

    agggg

    4 września 2012, 18:28

    chodzisz do wróżki? łał. ja mam pewne obawy. wiesz, nasłuchało się historii o ich kontaktach z demonami, o późniejszym nawiedzaniu, etc :D i ja za bardzo sceptyczna jestem. a siła psychiki też działa cuda. co np Ci się sprawdziło? bo wiesz, jak one tak ogólnikowo mówią i potem ktoś to nadinterpretuje? no chyba, że u Ciebie to były konkrety, ciekawa jestem :) fajnie, że Twój Pią pichci z Twoją mamą. ja nie wyobrażam sobie pichcić ze swoją, a co dopiero, żeby mój ex to robił z nią.. fajne masz relacje.

  • Tysiia

    Tysiia

    29 sierpnia 2012, 11:58

    Miłego dnia z Chrześniakiem:))) i pilnuj się Maleńka :))) co do wróżki....nie raz miałam ochotę się wybrać, ale......jakoś mam mam obawy, że taka wizytą ściągnęłabym na siebie jakieś złe moce ehhh dziwne uczucie dlatego chyba nigdy nie pójdę:)

  • Julcia0050

    Julcia0050

    29 sierpnia 2012, 10:15

    No to Kochana życzę dużo cierpliwości ;)) mnie dzieci wykańczają już po 20 minutach.... ;))) :* a co do wróżki...hmm, podziwiam Twoją odwagę! ja bym się chyba bała...bardzo. Jakbym się dowiedziała czegoś nieprzychylnego, to bym chyba 4 kolejne nocki zawaliła. Chyba wolę życie w nieświadomości ;) aczkolwiek...któż by nie chciał wiedzieć jakie będzie jego życie za 5 lat.... Może kiedyś się przełamię, nigdy nie mów nigdy ;))) co do dietki... też by mi się kopniak przydał... nie mogę coś się pozbierać i każdy kolejny dzień ma być tym lepszym, grzeczniejszym, a potem klops :(( potrzeba nam mnóstwa siły... ale co tam, w końcu się uda, nie??? powodzenia życzę, i Tobie, i sobie :D miłego dnia, przesyłam buziaczki :* :*