Dzisiaj miałam spojrzeć prawdzie w oczy i wejść na wagę, ale, że dostałam @ z prawdą zmierzę się za tydzień.
Szczerze i bez bicia przyznam się, że ubiegły tydzień był tragiczny, a piątek był jednym z najbardziej krytycznych dni w mojej diecie. Zjadłam milion kalorii i w ciągu godziny zdążyłam się rozpłakać, śmiać się do łez i zezłościć. PMS. Podziwiam mojego męża, że to wszystko znosi i wytrzymuje z taką wariatką, ja chyba dawno bym się na jego miejscu wyniosła. Na dodatek spełnia moje zachcianki i gotuje! A ja głupia tego nie potrafię docenić. Ech.
Dzisiaj na obiad dostałam dwa dania - pierwsze - jedna mała nabiereczka wczorajszej zupy (krem z groszku i kalafiora) i spagetti. Obie potrawy zrobił Pią. Pycha.
A aktywności fizycznej jutro i w czwartek zumba, do brzuszków nadal nie mogę się zmobilizować.
Dzisiaj zjedzone:
7.00 owsianka z bananem i kilka kulek winogrona
12.00 serek homo brzoskwiniowy
15.00 jogurt z musi
18.30 trochę zupki i spagetti
Tysiia
1 października 2012, 22:04ten krem z groszku i kalafiora mnie zainspirował mrrr muszę zrobić takii:)
zgrabna23
1 października 2012, 19:11jakis dziwny ten jadłospis... wydaje mi się ze bardzo mało kalorii... ale ja tam sie nie znam... czas wziąć dupkę w troki i zabrać się konkretnie za dietę i ćwiczenia.... do sylwestra 3 miesiące:)