dzień pierwszy upłynął leniwie, cały dzien w domku:) o 20 poszłam do pracy na nockę i się zaczęło... migrena z światłowstrętem... naćpałąm się ketanolem i chodziłam zakręcona całą noc. Nad ranem zjadłam trochę czekolady ale od razu tłumacze dlaczego... zasypiałam na stojąco, a kawy nie piję, nie przełknę tego ohydztwa, więc kolezanka wadła a pomysł, abym cukier sobie podniosła.... troche pomogło...
Wczoraj wszystko zjedzone wg rozpiski:)
to moje 2 śniadanko, jog naturalny ze startym jablkiem i cynamonem:)
a to mój obiadek: sola z parowara, ryż paraboliczny, buraczki i ogórki kiszone z domowej spiżarki i świeża papryka, wszystkiego nie zmieściłam:))
to na tyle:)) kolejny dzień jutro:)
ona1991wawa
24 marca 2014, 19:42nocki w pracy znam ten ból obiadek smacznie wygląda :) dziękuje za wpis w pamiętniku i pozdrawiam
sickmind
24 marca 2014, 17:27powodzenia! :)