Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Takie tam... jestem happy!


Witam wszystkich!

    Zaczynamy od wyznawania grzechów. Weekend nie najlepszy. Trochę się objadłam, jedyny plus, że tym razem nie jakimś świństwem typu fast food, a domowym jedzeniem. Dalej też nie poćwiczyłam i to mnie boli bardziej. Wszystko można spalić, a tak to dupa.
    Pytanie co robiłam gdy mnie tu nie było? Nie bardzo jest o czym pisać. Było na prawdę dużo pracy, a to nuda. Mogę więc napisać coś o weselu. Od początku do końca przygotowałam je sama. Całą dekorację sali zrobiłam własnoręcznie (to mój taki frik), nawet serwetniki z płaską kokardką (180 szt. i tak wszystkiego 180, więc trochę roboty było). Tańczyliśmy do nie typowego kawałka ("Paznokcie" Małpa), więc na nauce też trochę czasu spędziliśmy. Na  prawdę bardzo mi się podobało jak wszystko wyszło, do dziś odbieram telefony z podziękowaniami za świetną zabawę, a znajomi twierdzą, że ciężko będzie nas przebić. Także chyba na prawdę się udało, a nie są to tylko wrażenia Panny Młodej. Jak dostanę zdjęcia od fotografa, to jakieś wstawię.
    A po ślubie, wiecie... Nastrój robi swoje i z mężem było dużo dwuosobowego, sypialnianego sportu... Jednak dzieci z tego nie będzie.
    2 tygodnie później wesele znajomych, poprawiny i znowu weekend wyjęty z życia.
    Wyjazd do Wietnamu z przyczyn od nas niezależnych musimy przełożyć na przyszły rok (jakiś marzec, kwiecień), więc trzeba było wymyślić jakąś inną podróż poślubną. Wczoraj byliśmy w biurze podróży i trafiło na Turcję. Jedziemy 24.07 na 11 dni all inclusive. Już nie mogę się doczekać! A o dietę się nie martwię, bo jeśli nie wiecie, to zdradzę Wam tajemnicę. Na wakacjach się nie tyje!

Kirley