Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
1 tydzień... nawet happy:)


Hej!
   Tydzień prawie minął, ale że to pierwszy tydzień po powrocie, to oczywiście idealnie nie było. Dietę trzymała tak w 99% bez większego wysiłku, więc jestem zadowolona. Gorzej, że wpadły ze dwa red bulle, ale były koniecznością. Inaczej bym usnęła na stojąco.
   Niestety ćwiczeń nie było żadnych. Nie dlatego, że mi się nie chciało, bo nie mogę się doczekać żeby w końcu zacząć regularnie siebie męczyć. Jeszcze jest teraz idealna pogoda do biegania. Nie było na to czasu. Nie wiem też jak go wygospodarować, ale jakoś muszę to zrobić. Da się pracować po 10 godz. 6 dni w tygodniu, szykować dla siebie 5 posiłków, jakoś ogarnąć dom i męża i znaleźć tę godzinę, najlepiej dwie na ćwiczenia? Pomysły? W tym wszystkim jeszcze piję bardzo mało wody. Po prostu o niej zapominam. O 18 przychodzi dopiero myśl, że FUCK! Przecież miałam pić wodę!
   Do tego jeszcze dzisiaj w nocy odwiedziła mnie ciotka, więc ważenie i mierzenie dopiero jak sobie pójdzie. Ale widzę efekty tego tygodnia. Brzuch nie jest już taki napompowany. 

Kirley