Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Załamki część dalsza


Już tydzień nie robię nic i sobie odpuszczam, chcę wrócić na dobre tory, ale cały czas mi coś przeszkadza, albo praca, albo wyjazd, albo zmęczenie. Byliśmy teraz u "teściów" cztery dni.
U nich jedyną rzeczą to jest tylko jedzenie, non stop, przesadliwie przepełnione lodówki, dużo mięsa, za dużo... Teściowa bardzo dobrze gotuje, dlatego było jeszcze trudniej trzymać dietę, a do tego mieliśmy sprawy do załatwienia i wracaliśmy bardzo głodni, no i oczywiście jak dwie osoby mówią Ci non stop, jedz, jedz, to nie można się opanować. Oni nie rozumieją pojęcia dieta, jak nie zjesz to się obrażą. Jestem zła na ten wyjazd, na siebie, na brak silnej woli... I jak już sobie odpuszczę to potem mówię sobie: "Ach co tam,  jutro zacznę ćwiczyć i będzie dobrze i myk cukierek do ust"...i te ich jedzenie o 22... w domu bym nie zjadła, ale wiadomo, że u kogoś jest się uzależnionym, kiedy jest się gościem.

I tym pięknym sposobem wszystko co wypracowałam powoli się sypie.
1,5 kg do przodu... :(

Znowu jest mi z tym źle, znów nie czuję się dobrze i wkurzam się na siebie, że znowu wszystko zaczyna mi latać na ciele. Gdzie się podziały te lata kiedy można było jeść wszystko i spalić kalorie na dworze, w ogóle o tym nie myśląc. Masakra, a teraz za każdym razem jak zjem mam wyrzuty sumienia i spada moje poczucie wartości...Tracę nadzieję, że kiedykolwiek jeszcze będę szczupła.



No nic powodzonka dziewczyny:)