Witam wszystkich
Najwyższy czas i pora, aby wreszcie porządnie zabrać się za siebie. Za swoje wymęczone i zniekształcone ciągłym jedzeniem ciało i za wypaczoną psychikę, która jak każda borykająca się z tym problemem kobieta wie, potrafi nieźle dać w kość. A mianowicie chodzi tu o brak samoakceptacji, która czyni życie piekłem. Więc jeśli nie mogę zaakceptować siebie teraz i nie zanosi się na to abym polubiła teraźniejszy stan rzeczy, muszę coś zmienić, aby codzienne życie dawało mi choć odrobinę radości. I niby to wszystko jest na wyciągnięcie ręki, do zdobycia, do zrobienia, lecz trudno jest to osiągnąć. Dlaczego? Bo jestem leniwa, brak mi motywacji. Lecz czy życie pełną piersią nie jest wystarczającą motywacją? Pewnie, że jest i tym razem musi udać mi się to osiągnąć. Każdy człowiek dochodzi w swoim życiu do momentu kiedy znajduję się nad krawędzią i od niego zależy czy skoczy w przepaść i całkowicie się zatraci czy będzie robił małe kroczki w tył, aby znaleźć się w bezpiecznej odległości.
Każdy człowiek ma w sobie ukryty potencjał, mój potencjał jest obrośnięty i stłamszony przez tłuszcz, fałdki i idące z tym w parze rozstępy. I jeśli choć przez krótki czas uwierzę, ze mogę wszystko, na mojej drodze pojawia się lustro i psuje cały mój zapał. Może jest tak, ze widzę siebie bardziej krytycznie niż reszta społeczeństwa, ale znam swoje słabości, znam najskrytsze zakamarki swojego ciała i wiem, że to nie jest piękne ani zachwycające.
Więc muszę zrobić wszystko, aby poczuć się wreszcie szczęśliwą. Może i utrata wagi nie uczyni ze mnie Afrodyty, ale z pewnością da mi siłę abym na lepsze zmieniała swoje życie. Te z Was, które mają już sukcesy w walce z kilogramami wiedzą jaką siłę i motywację daje waga spadająca w dół. Jak wtedy czuję się człowiek gdy cyferki są coraz mniejsze i ciągle spadają. Dociera wtedy do ciebie, ze rzeczywiście możesz to zrobić. Myślę, że samo rozpoczęcie tej walki kosztuje dużo wysiłku bo trzeba zmienić wszystkie swoje nawyki, lecz gdy już się to zaakceptuje leci jak z bicza strzelił i dieta nie jest już przykrym obowiązkiem, a walką o lepsze życie, zdrowie i samopoczucie. Też chce się tak czuć. Chcę nałożyć obcisłe spodnie i opinający top, chce biegać po domu nago bez obawy, że telepie się jak galaretka, chcę wejść do sklepu i kupić taką rzecz na jaką mam ochotę i chcę wyglądać w tym niesamowicie dobrze. Chcę wreszcie dbać o siebie tak jak na to zasługuję, być bardziej uśmiechnięta, pogodna i radosna. Bo prawda jest taka, ze sama to sobie zgotowałam a teraz muszę zjeść ten niesmaczny gulasz i popić gorzką wodą. Nikt nie zrobi tego za mnie więc to moja prywatna walka. Jakaś miła osoba może klaskać i dopingować mnie w tym boju, ale to ode mnie zależy ostateczny wynik i ewentualny sukces. Koniec ze zgorzkniałą młodą osobą, która zamiast się smucić przy tym nic nie robiąc aby było lepiej, żyje sobie prawie nie żyjąc. A więc łapiemy byka za rogi! Ktoś chętny na korridę?
200procentnormy
2 września 2013, 19:52Myslisz ze schudniemy cos do pazdziernika??
kilostoper
2 września 2013, 18:39Zaczynam razem z Tobą walkę o lepsze "ja"!:) Trzymam kciuki!:)
Justkaaaaa
2 września 2013, 16:10Fajnie to wszystko opisałaś. Brak pewności siebie sprawia że rezygnujemy z wielu rzeczy w naszym życiu A brak pewności jest spowodowany brakiem akceptacji własnego ciała Trzymam mocno kciuki za Ciebie żeby ci się udało osiągnąć wymarzoną wagę
Zmotywowana88
2 września 2013, 15:34Powodzwenia !! dasz radę :) wierzę w Ciebie :)
xwxexrxoxnxixkxa
2 września 2013, 15:33:) Ja ! Trzymam Kciuki !!