Czy to powoli zanikająca motywacja, czy moje lenistwo, czy po prostu każdy tak w pewnym momencie ma.. Nie wiem. Ale wiem, że coraz łatwiej jest mi się usprawiedliwiać.. Czy powoli wszystko tracę..?
Dzień 33 - sobota
śniad - grahamka z serem, wędliną i pomidorem
2śniad - bakoma 7 zbóż
obiad - dość duża porcja zapiekanki serowej
kolacja - 2x piwo i jakieś 150 gram frytek...:(
Dzień 34 - niedziela
śniad - grahamka z wędliną, serem i pomidorem
2śniad - właściwie nie było
obiad - rosół, mięsko, młoda kapusta i ze 2 ziemniaki
kolacja - nie było jako takiej więc wpiszę WSZYSTKO co pochłonęłam w niedzielne popołudnie...
2 kawałki ciasta z galaretką, 2 kawałki kruchego ciasta, 4x merci, 1 precel maślany, kromka chleba z wędliną i pomidorem, pół kotleta z piersi, jajko.... Eh...
Czuję się teraz taka ciężka... Zaliczę ostatni egzamin i nie ma zmiłuj.. Mam miesiąc do wakacyjnego wyjazdu. Mogę jeszcze sporo osiągnąć jeśli tylko chcę.