Cóż za błędne koło.
Najpierw euforia, bo schudłam kolejny kilogram. Później weekend prawie bez hamulców. No i KILOGRAM w górę - waga 62,9. No ku*waaaaaa!
Ja wiem, że to nic. Ale tak mi źle, mam wrażenie że już mogłam być dalej w tej walce
:(
Jak najlepiej zbić taką nadwyżkę?