Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:)


Myślę, że jest nieźle...że jest dobrze. W weekend bardzo ciężko pracowałam i nie miałam czasu na jedzenie i na cokolwiek innego. Bardzo ciężki weekend i wczoraj na wadzę w domku ważyłam 72.8 kg. Tylko się pilnować. Będę pisała co jem, jeśli tylko nie zapomnę. Weekend to były dzikie dni i jadłam normalne rzeczy. A wczoraj wypiłam sobie 2 drineczki i zasnęłam jak dziecko. Już chyba odespałam. Wczoraj byłam na rozmowie o pracę i bardzo fajnie byłoby się tam dostać, bo nie jest to byle jaka praca, dużo obowiazków....coś dla mnie! Ale czy aby nie poza moim zasięgiem? Nie wiem dlaczego, ale nie zmieniłam jeszcze mojej historii wagi, ani się nie zważyłam....czekam! Ale na co? Powiedziałam sobie, że do końca miesiąca września będę ważyć 70 kg. Oooooo.....plany są.  Nawet nie macie pojęcia jak bardzo chcę już pracować i robić coś ambitnego. Naprawdę bardzo bardzo. I powinnam liczyć się ze swoimi kompetencjami i wierzyć w siebie i swój los. Dzisiaj robię małe porządki w domu, bo będzie remoncik, który u nas będzie trwał chyba całe życie. Chyba, że znajdę dobrą pracę. Narazie odpoczywam, ale czas ruszyć dupsko na basen...albo trochę pobiegać czy coś...jestem zakręcona. Ja nie jestem ułożona i stabilna, jestem dzika i szalona. Postanawiam, że do dnia 1 października ustawiam aktualną wagę i wymiary. A teraz idę, ale nie wiem gdzie. Pa!