No i co? I jedne wielkie gowno... jablek i activii nie ruszylam! Sa w lodowce, ale za to batona Lion i inne swinstwa ktore byly pod reka zjadlam. Dzien i tak juz spisalam na straty wiec prawdopodobnie cos jeszcze zlego zjem. Ale przynajmniej poszlam po karnet na silke i od jutra zaczynam sie ruszac!! Moze moje myslenie sie wtedy zmieni bo tak 200 zl za mala plastikowa plakietke z napisem "pracuje na swoje lepsze Ja" pojdzie w błoto.... Chyba zaczne sie modlic by ten krok w strone aktywnosci fizycznej podziałał....... a teraz ide cieszyc sie reszta i ostatkami mojego niezdrowego zycia. Tak postanowilam przed chwila.
Xxx