I tak minął kolejny dzionek. Muszę dodać, że baaaaaardzo leniwy.Przed chwilą zjadłam spóżnioną kolacyjkę, choć była bardzo maleńka, tyci-tyci to mam wyrzuty sumienia że za późno. Mogłam zadowolić się jabłkiem, no ale cóż stało sie nie będę teraz płakać nad rozlanym mlekiem.
stoi sobie spokojnie w kąciku i czeka na lepsze czasy. Przecież on też musi odpocząć, nie daj Boże się przegrzeje:))))))i co ja wtedy biedna zrobię.
A tak jutro pełni werwy i zapału do pracy ruszymy ostro z kopyta( mam taką nadzieję)aby zrzucić te wałeczki tłuszczu, które jeszcze pozostały.
Powiot
6 marca 2006, 07:40Dziewczyno, Ty to masz efekty!Od lutego tyle kilogramów?Podziwiam szczerze!do Świąt pewnie będziesz na mecie!Pozdrowienia!
zadziorna19
6 marca 2006, 07:28hah tylko u mnie te dni dyspenzy ;) bywają co drugi dzionek :) ale naszczeście wlazłam na wage i jest oki ;)