Dzień oczyszczania zaowocował lekkim spadkiem wagi... i bardzo dobrze.Nie nanoszę go jednak na suwaczek gdyż prawdopodobnie nastopił ubytek wody w organiźmie bo wylewało sie ze mnie i wylewało , nie było końca:)))
Dzień przebiegał ściśle wg. rozkładu jazdy, dopiero wieczorem przy pieczeniu placków dla mamy troszke zgrzeszyłam ,ale tak tyci tyci .Przecież musiałam spróbować jak smakuje masa i czy ser jest dobry:))
******
Jeśli chodzi o maturzystę to chyba nie jest źle, bo wrócił zadowolony.Dlatego mam nadzieję że wszystko bedzie ok
turkus
5 maja 2006, 22:54Ja też bym musiała zrobić sobie taki dzień głodówkowo-przeczyszczający. Może jutro? Spróbuję i zobaczę co z tego wyjdzie. Jak chłopak jest zadowolony to matura na pewno zdana. Już chyba mozna zacząć gratulować!
balbina
5 maja 2006, 21:42ze bedzie wszystko dobrze - skoro jest zadowolony, to znaczy, ze poszlo Mu dobrze :)
Jagakar
5 maja 2006, 20:57Krakowianko, jesteś w miejscu, do którego chcę dojść! Tylko jak to zrobić? Mogę się wdrapać na Tarnicę, nawet Rysy, ale szczyt moich marzeń jest nieosiągalny....:((( Jakoś mi tak....................
stellabella
5 maja 2006, 20:05oczywiście że wszystko będzie ok!!!trzymam kciuki
karenina
5 maja 2006, 19:53Odstawiłam pietruchę, bo na mnie nie działa, ale może spróbuję oczyszczania. Chociaż najbardziej mi pomogła ostatnio fizyczna praca... jednym słowem "wskazówka"... jak się dalej odchudzać. <br>Ale na pracownika zieleńców się nie zgłoszę do koszenia trawy, nie ma głupich...<br>Pozdrawiam i daj kopa w tyłek, też ode mnie maturzyście przed wyjściem do szkoły... he, he, he... tylko nie za mocno..., bo nie usiedzi na egzaminie. Pa, pa...
anezob
5 maja 2006, 19:43Krakusiu... to nie jest takie trudne. Prawda??? A organizmowi na pewno się przyda :)