A to było tak........
Sobota na pełnych obrotach....wyjątkowy ruch i zamieszanie , jak zwykle wtedy kiedy człowiekowi sie spieszy...
Na szczeście wszystko rozplanowane i rozpisane:)), każdy robi to co do niego należy, wszystko poszlo gładko, tak że na taksówke to my czekalismy ....a nie ona na nas:))))
Wypicowani i wystrojeni podjechalismy pod dom panny młodej.....i co sie okazuje ....pan młody sie spóźnia i to dość sporo.
Wsród zaproszonych gości pojawia sie szmerek niepewnosci, ktoś rzuca żartobliwie "może sie rozmyslił"...
Panna młoda jak na szpilkach, na jaj twarzy zaczyna pojawiać się lekki niepokój, ale trzyma fason....
Na szczęście pojawia sie limuzyna i z niej wysiada zadyszany pan Młody.
Wszystko Ok....goście odetchneli z ulgą.
Państwo Młodzi prawie biegiem dopadaja limuzyny , bo czasu bardzo mało a do Urzędu Stanu Cywilnego daleko.
Zadyszani goscie również, kazdy pakuje sie gdzie może i dalejże za nimi...
Jak było do przewidzenia ,wszystkie swiatła ,na które natrafilismy na drodze były czerwone.... tzw. złosliwość przedmiotów martwych.....ale udało sie ......zaledwie kilkuminutowe spóźnienie.
Ceremonia , szybka taka jakaś bezosobowa jak to w urzędzie ....zdanych wzruszeń ,łezek w oku....no może po za babcią panny młodej....ale przyczyną jej łez było" wywiniecie orła"przed drzwiami ...
Pada hasło" życzenia i kwiaty po wykładzie okolicznosciowym"...
Teraz już spokojnie, bez pospiechu i emocji, wszyscy wsiadaja do dostepnych sprodkow lokomocjii udaja sie do Sali Królestwa, na której ma być wygłoszony wykład.......cdn.
............
Serdecznie dziękuje Wam Kochane za życzenia ......młody też:))))
Fufka
12 września 2006, 13:40witaj wesekna balowieczko z tego co piszesz impreza chyba się udała, tylko powiedz Krakusiu co to za wykład, chyba czegos nie rozumiem albo znowu źle przeczytałam. Pozdrowneia czekam na II cześć opowieści weselnych.
ewikab
12 września 2006, 11:51Przeuń motylka, motywacja będzie większa, a ja nie wpadnę w kompleksy...ha, ha...Na pewno i tak jesteś szczuplutka :)))))))))))))))))))))))
bozbag
11 września 2006, 23:34a u Ciebie działo się a działo.Ja miałam więcej szczęścia i sprawa zderzenia z sarenka juz dawno załatwiona.Ja mam zrobiony samochodzik w trzy dni a warsztatcik dostał kaskę w tydzień.Mam nadzieje że weselisko troszke Cię odstresowało. Czekam niecierpliwie na zdjęcia >buziaki Bożena
karenina
11 września 2006, 23:20Nawet nie zobaczyłam kreacji weselnej. Mam nadzieję oglądać zdjęcia...
pusia61
11 września 2006, 23:12mnie u ciebie nie było i od razu na taki cudowny felieton trafiłam, ciekawa jestem tego wykładu - byłam kiedyś na takim wykładzie i byłam zafascynowana - a okazja była szczególna bo ślub był podwójny - życzenia dla państwa młodych a dla ciebie pozdrowionka.
Powiot
11 września 2006, 22:34Tak się z babci uśmiałam,aż mi wstyd...<br>Osiem lat temu moja córka mówiła "tak"- najpierw w klasztorze ze wszelkimi szykanami, uroczyscie itp.Po miesiącu w USC-(Konkordat jeszcze nie był prawomocny!)-Pani "Ksiądz"mówiła tak pięknie i taką atmosferę utkała słowy swymi, że ryczałam jako bóbr nieszczęsny...Na szczęście, udało mi się zaliczyć imprezę w pozycji pionowej.....
grazynkach
11 września 2006, 21:23o ciekawostki kulinarne z takiego wielkiego ,ważnego przyjęcia.Ciekawa jestem, co smacznego podano,a czego Ty ,Krakusiu, sobie odmówiłaś.
turkus
11 września 2006, 20:19Już jestem ciekawa dalszego ciągu :) Na pewno masz jeszcze coś fajnego do opowiedzenia z wesela. Biadna babcia orła wywinęła, nieźle:)
jojo39
11 września 2006, 20:02ale z ciebie felietonistka....
jatotoja
11 września 2006, 17:07jestem ciekawa co było dalej ...jeżeli juz na wstepie tyle wrażeń....
celcia66
11 września 2006, 17:04A gdzież tam, zjadlam wczoraj 2 kawałki szarlotki i dziś jeden. Całe szczęscie, że dzieciaki moje mają apetyt i już po niej ani śladu,bo pewnie jeszcze bym pojadła. Następne wypieki to ja na święta dopiero zrobie... Pozdrawiam!!!