Nie było tak źle jak sie obawiałam , mozna nawet pokusic sie o stwierdzenie ,że było fajnie.
Może powinnam przemilczeć fakt, że czasami miałysmy problemy z koordynacja ruchowo -oddechową:))ale tak naprawdę nie było najgorzej.
Pan instruktor pocieszył nas ,że nawet młodzież która było nie było ma jakieś zajęcia w-fu w szkole miewała z tym trudnosci......podbudowane tym faktem pełne zapału wyciskałysmy siódme poty ,aby nasza znienawidzona tkanka tłuszczowa zamieniła sie w upragniona tkanke mięsniową:))))
Według instruktora powinnam ważyć 57,6.....hmmm .....waga marzenie.......może kiedys pokusze sie o nią, ale na razie mam nadzieje że wogóle zacznie spadać....
Jak byście chciały poczytac o naszych wyczynach , zaglądnijcie do pamietnika Kareniny...opisała tam co nieco:)))nie będę się powtarzac:)))
balbina
22 września 2006, 20:08to fakt, ze w gronie latwiej sie zmobilizowac, niz samemu w domku - powodzenia :)
lagrii888
22 września 2006, 09:56Ja od 3go pazdziernika zaczynam fitnesik....mam nadzieje ze mi to wszystko pomoze bo inaczej zalamka...dzisiaj to mam tyko ochote na czekolade ale bede walkczyc....buzka Karakusiu....:)))Milego dzionka zycze ...i tej wagi 57 cos tam....:))))
anezob
21 września 2006, 23:12życzę tej wagi zaleconej przez instruktora... hej, ho... hej, ho... niech zapała Cię nie opuszcza i tłuszczyk spada :))
wodzirejka
21 września 2006, 20:55Krakusiu Kochana, widzę tyle rzeczy się u Ciebie dzieje, a ja już nie mam czasu by poczytać. Jutro Cię odwiedzę i zobaczę co u Ciebie słychać. Ale aniołka zdążyłam sobie skopiować :o))))) Pozdrawiam gorąco!!! Pa
Powiot
21 września 2006, 20:06przed Twoim zapałem!Teraz pędzę wyczytać, co tam wyczyniałyście.Pozdrawiam!