Dzisiaj nie o wadze.
Wczoraj byłam na rozmowie rekrutacyjnej. Od kilku miesięcy telefon milczał, ja popadałam w coraz większy marazm, więc ten telefon mi z nieba spadł. Przysporzył mi wielu kłopotów jelitowych (zawsze mam tak, jak się stresuję) i dylematów "modowych" ;) Ostatecznie wybrałam się na rozmowę z założeniem, że mam podejść do niej luźno i bez stresu. Wrażenia z rozmowy niesamowite. To najlepsza rozmowa na jakiej byłam, firma też mi się strasznie podoba. Z mojej perspektywy poszło mi całkiem nieźle, ale zdaję sobie sprawę, że przy obecnej sytuacji na rynku pracy (200-300 osób na miejsce) istnieje duża szansa, że trafili na kogoś lepszego ode mnie. Odpowiedź mam dostać w przyszłym tygodniu, więc oczywiście weekend zawalony myśleniem o tym, czy mi się uda, czy nie. Tak bardzo chcę się wyrwać z domu, tak bardzo chcę dostać tę szansę i pokazać na co mnie stać. Jak mi się uda będę najszczęśliwszą osobą pod słońcem. Jak nie, dobije mnie to porządnie :(