Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Zabiegana ale szczęśliwa :)


Obiecałam sobie, że dzisiaj to już wszystko wróci do normy, ale niestety jeszcze nie :) Podjechałam do mojej przyszłej pracy rano odebrać skierowanie na badania wstępne. Nie wiedziałam, czy będą mi tam krew pobierali czy nie, więc na wszelki wypadek pojechałam tam na czczo. Zanim wróciłam i zrobiłam zakupy na śniadanie to była już 11:30. No ale śniadanko zjadłam, z godzinę temu drugie a obiad połączę pewnie w obiadokolację :)

W ogóle chcąc nie chcąc mój tryb życia od poniedziałku się zmieni. Muszę od nowa zaplanować sobie posiłki, ich czas itp. Najpierw jednak muszę rozeznać się w terenie, sprawdzić czy jest tam jakaś kuchnia, czy będę musiała sobie gotowe jedzenie z domu przywozić itp. Ponieważ nie ćwiczę dużo, to nawet z pracą nie powinno być problemu z systematycznymi ćwiczeniami. 

Waga dzisiaj rano wskazała 53,3 kg, równo miesiąc temu było to 56,2 kg, więc postęp zauważalny :) Jeszcze 3 kg i sukces zostanie osiągnięty :) Wczoraj nawet dwie moje koleżanki zauważyły, że schudłam. Pewnie dlatego, że założyłam bluzkę, która ewidentnie podkreślała to, co jeszcze 2 miesiące temu usilnie próbowałam zasłonić :)

Już się lata nie mogę doczekać. W 2011 roku mąż na wycieczce kupił mi sukienkę. Nie nosiłam jej jednak, bo wyglądałam w niej grubo i niekorzystnie. Zakładając ją obecnie, mam wrażenie, że jest dużo lepiej :) Wiem, że to zupełnie inne oświetlenie, poza itp. no i przepraszam za te hulajnogi :)

Tak było:


Dzisiaj: