mierze sie z tematem ludzkiego cierpienia. Temat tak stary jak ludzkie zywoty na tej ziemi, wiec nic odkrywczego nie wnosze w rozwoj cywilizacji swymi domyslami. Tak sie sklada, ze dwie z bardzo bliskich mi Osob - walcza z choroba rakowa, i z tego tez powodu nie napomyklalam nic w tym temacie na lamach tegoz "zwierzelnika" (a to od slowa :zwierzenia...), bo wnioski jakimi z Wami sie podziele - moga - delikatnie mowiac - zabolec bezposrednio Osoby Walczace z Choroba, bo One maja prawo czuc sie ze swoim cierpieniem - bardzo, ale to bardzo pokrzywdzone, Nawet tu nie dyskutuje! Jednak, coraz czesciej odczuwam skutki dojrzewania swojedgo Pierworodnego, a wraz z Jego dojrzewaniem - niestabilnosc nastroju, zachowan, mysli i uczuc. Ilez w takim wieku osobob-zblodzilo i dokonalo zlych( na cale zycie) pograzajacych w zyciowym bagnie - wyborow? Nawet nie smiem okreslic w procentach, ale slysze nieraz ze jakies dziecko bylo bardzo dobrze zapowiadajacym sie uczniem, naukowcem, sportowcem (i kim tam jeszcze?), a skonczylo w rynsztoku ludzkich zachowan?! Widze na wlasne oczy mlode dziewczeta sprzedajace sie za papierosa , narkotyki, dla paru groszy - najmniej z potrzeby sytuacji...Ile z tych Mlodych Osob konczy w mogile z napisem "Osoba nie znana"? Wiele, zbyt wiele....Mozna sie zaraz zapytac, dlaczego tyle pesymizmu w moich przewidywaniach losu wlasnego Dziecka? To nie zle przeczucia, to lek, ze Inne matki tez dbaly o swoje dzieci, ze Inne Dzieci tez zapowiadaly sie na "dobrych Obywateli Tego Swiata", a skonczylo sie inaczej....Odkad mam wlasne dzieci, nie umiem spojrzec na nieszczescia Innych dzieci przez pryzmat uczucia bycia matka, w jakis sposob boli mnie kazdy taki widok, w ktorym mlody czlowiek zatraca sie w zlym, ktore najczesciej - o zgrozo!- serwuje sie przez starych wyzeraczy ludzkich uzaleznien, niewiedzy...
A Synek dojrzewa, i na fali bujania sie hormonow, powie cos bolesnego, odpyskuje,zaneguje...I w takiej chwili, kiedy sie chce wyc do ksiezyca - dopada mnie mysl, ze nie choroba jest najwiekszym problemem z zyciu czlowieka, a raczej - sam czlowiek i Jego wybor,zwlaszcza wybor wyniszczajacy siebie samego i innych....
Gdy tak sobie posuwalam miotla po podlodze pokoju szpitalnego, zadumana nad tym zjawiskiem, podzielilam sie swoimi spostrzezeniami z moimi chorymi - przyznali mi racje - na chwile jednak zatrzymujac sie nad pytaniem, ktore Im uprzednio zadalam:Co jest najwiekszym nieszczesciem w zyciu czlowieka?
Po reakcjach Ich samych na wlasna odpowiedz - wysnulam, ze dopiero teraz ,tak naprawde, stwierdzili, ze nie dotknelo Ich to najgorsze, choc prognozy nie zawsze dobre - jesli idzie o Ich fizyczna przyszlosc...
Ile bym dala by moje dzieci byly Dobrymi Ludzmi? Dokonywaly zawsze prawych wyborow? Nie krzywdzily Innych? Czynily dobro wokol siebie? Jak kazda Matka , tak i ja boje sie o przyszlosc swoich Dzieci, i wraz z mezem - przyznaje, ze moga wywozic smieci, sprzatc domy, byleby byly Dobrymi Ludzmi, na miare swoich mozliwosci...Kosmiczne marzenia!Moze sie prawdza?Daj Boze!
beacia41
6 lutego 2010, 08:4319 i 17 lat I ciągle się zastanawiam czy udało mi sie "naumieć " ich tego najwazniejszego - bycia ludzkim, dobrym, uczciwym w swoim postępowaniu. Czy uda mi się ich uchronic przed złymi wyborami ? nie wiem ale robię co moge żeby zrozumieli że ten "barwny swiat" z reklamówek to nie życie i czasem warto mieć mniej ale bezpieczniej, że łatwa kasa i chwilowy poklask równolatkow to nie to samo co spokojne , uczciwe życie. Ile z tego wyniosą i zapamiętają - los pokaże. Mam tylko nadzieję ze skubancy są już na tyle myślący żeby to pojąc