juz minęło od mojego tu nie-bycia. Pamiętam te dyskusje po świt z rodaczkami . Śmiech i łzy. ..ano...
Wagowo -trzymam się mniej-więcej jak na pasku. A poza tym? Chyba innym razem, bo właśnie wróciłam z pracy, i trochę ból nóg mi doskwiera.
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 170721 |
Komentarzy: | 1444 |
Założony: | 16 listopada 2005 |
Ostatni wpis: | 10 lipca 2018 |
Postępy w odchudzaniu
juz minęło od mojego tu nie-bycia. Pamiętam te dyskusje po świt z rodaczkami . Śmiech i łzy. ..ano...
Wagowo -trzymam się mniej-więcej jak na pasku. A poza tym? Chyba innym razem, bo właśnie wróciłam z pracy, i trochę ból nóg mi doskwiera.
W dwa dni po moim ostatnim wpisie- zdarzyla sie tragiczniejsza "powtorka" podrozy do przepieknego miejsca w Stanach...Pogrzeb, i wszytsko, co z nim zwiazane...Nie bede do tego wracala...Biore sie w kraby i jakos- doganiam zycie, bo wciaz w peletonie zywych biegne po tej Ziemi...
W Prac zmenilam dzial, i jestem na powrot- z Pacjentami. Zbieglo sie to w czasie z utrata Bliskiej Osoby, i myslalam, ze nie udzwigne tego widoku Choryuch...Czas- jednak- ma swoj magiczny wplyw- i juz ukojona- odkrywam piekne strony bycia blizej Chorych...
W.- to mlody czlowiek na tyle mlody, zeby skojarzyl mi sie z Synem, stad tez moja uwaga- katem oka sprzatczki- czesto spoczywala na Nim. William (nazwijmy Go tak), tez zerkal na mnie spod nisko opuszczonych powiek ( niesmialosc czlowieka po przezyciach?).W koncu- zapytal sie, czy nie mam jakis dwoch dolcow, bo on chetnie by kupil sobie jakis napoj w maszynie...Nie mialam, ale obiecalam, ze nastepnego dnia- przywioze Mu ten napoj, o ktory prosil.No i tak- rozpoczela sie nasza znajomosc...Po jednej probie rozmowy- wiedzialam juz , ze swiat Wiliama nie nalezy juz do naszego, tylko nie wiedzialam - dlaczego? Od jakiegos czasu Wilaim utracil spora czesc wladzy umyslowej- zachowujac wciaz pelnie wladzy fizycznej. Po kolejnej probce rozmowy - odkrywam w Wiliamie - ogromny potencjal analityczny! Kim On mogl byc "przed" utrata zmyslow? Ta utrata zmyslow, nie byla z reszta- calkowita...Wciaz rozumial , co do Niego sie mowilo, wykonywal zadawane Mu polecenia, czytywal gazety...tylko juz nie tak jak my- odbieral rzeczywistosc...Ciagle cos po mruczal pod nosem...Ciagla - oblokancza analiza kazdego wypowiedzianego przez siebie i innych- zdania...Zzylam sie z Nim na jakis sposob, wiec, gdy mnie widzial- zaraz mnie pytal o swoj ulubiony napoj, i jak w umowie stalo- po obiedzie- otrzymywal tenze, a potem...slodko zapadal w sen poobiedniej siesty.. Ktoregos dnia, tuz po przyjsciu na oddzial , widze, ze zrobilo sie niejakie zamieszanie, bo Wiliam tracil cierpliwosc i omalze - nie wezwano ochrony do jego obezwladnienia. Nagle, po chwili Wiliam mnie rozpoznaje, i pyta sie juz spokoniej: czy mam cos dla Niego? Odpowiadam, ze mam, i zawracam Go do pokoju, czule Go obejmujac, czujac jakbym odprowadzala swojego Syna ...On staje sie poslusznym mojemu poleceniu, i uszczesliwiony- kladzie sie na luzko w oczekiwaniu na obiecany napoj...Tylko tyle, a juz jak zmienilo to napieta sytuacje..Wszyscy szczesliwi, a ja szybko usuwam sie na swoje miejsce, bo przeciez toalety na mnie czekaja, i nie mam ,co sie ociagac, nikt ich za mnie nie popsprzata.
Dwa dni pozniej, opowiadam o Wiliamie - mojej corce...Niech wie, ze sa ludzie, ktorzy cierpia, choc sa mlodzi...Ta, wzruszona- wyszukuje dwie maskotki ze swojej niezliczonej kolekcji- i prosi , bym obdarowala nimi Wiliama. Ucieszylam sie na to, choc nie bylam taka pewna, ze Wiliama to ucieszy, bo inna sprawa jest napoj, ktory gasi ludzkie pragnienie, a inna maskotki-szczegolnie dla mlodego meszczyzny! Po przybyciu na oddzial- biegne do Wiliama i wreczam Mu te, a On z taka czuloscia przykleja sie do nich, ze lzy wiruja mi w oczach...Potem byl napoj, a potem...patrze- a Wiliama nie ma, bo Go wypisano do domu...Przeoczylam ten moment, ale- zaraz - radosc wypelnila moje serce, ze przeciez wlasnie tego On chcial!
Do moich obowiazkow nalezy posprzatanie pokoju , gdy Pacjent zostaje wypisany ze szpitala...W szafce po Wiliamie- odnajduje bransoletke plastikowa z Jego pelnym imieniem i nazwiskiem oraz data urodzenia...Zapamietuje Jego dane i w pare godzin pozniej, w domowym zaciszu- "googluje" te dane na internecie ( nie podkablujcie mnie prosze!!!) i z wrazenia krzycze po meza, by zobaczyl, kto byl "moim" Pacjentem! On tez byl pod wrazeniem tego odkrycia! To byl (niegdys) wysoko rankingowo ustawiony szchista, ktorego trudno bylo pobic...Kariere mial tak intensywnie zajeta turniejami, ze az trudno uwierzyc, ze juz wtedy- w tak mlodym wieku- mogl tak wysoko zajsc...A jednak, zdarza sie wsrod szachistow, ze zyja tylko gra i analizowaniem kazdego ruchu na szachownicy, ze nie widza swiata poza nim...I cos sie wypala w intensywnosci parcy ich mozgow, i moze sie to wlasnie skonczyc jak u Wiliama...
Teraz Wiliam ma duzo czasu by czuc smak ulubionych napojow i dan...szkoda, ze taka za to cene zaplacil.
No i znowu nic o diecie...ech, o tym poczytacie w innych pamietnikach, bo u mnie zadnych sukcesow nie zanotowalam.
No , chyba sie pogryze ze zlosci! Diokonalam wpisu, ale w rubryce-Slowa Kluczowe...Nie, nie mam juz sily...Niech tak pozostanie...Moze jakos jutro "nadrobie" zaleglosci...
Chyba, czas powrocic..powalczyc z nadwaga- tak przy okazji..popisac sobie o ...sobie,poczytac o Was...czyli- pobyc wsrod Was!
W ostaniej chwili wykupilam trzy kupony loteryjne, lacznie za jakies 5 dolcow...W piatek- wpadam do pracy, spozniona o ...trzy minuty, a tu szefowa wrecza mi koperte z gotowka okolo 400 dolcow! Ja to mam szczescie! Zaraz wylozylam pare dolcow na kawe i paczki dla tych, ktorzy blisko mnie byli w momncie otrzymania przeze mnie wygranej...Caly cel organizowania takiej loteri 50/50 to na konto przyszlych imprez, a zasada- ze stu procentowej puli sprzedazy-50 procent idzie na wygrana(jedna), a reszta- zasila kase na przyszle rozchody. Wciaz sie pytam Boga, za co mnie to szczescie spotkalo, ale On milczy, no to sie juz nie dopominam, tylko planuje, co tu z kasa uczynic?
A wagowo? moze przemilcze, dodam tylko, ze pasek wagowy - nie aktualny...Niestety...
Cos mnie tu ciagnie. cos mnie tu ciagnie...
czas pedzi jak szalony! Od czterech- prawie miesiecy- pracuje na pelen etat, I zupelnie zmienilam oddzial.Ze swoich transpalntow zjechalam na pierwsze pietro I obcuje teraz z operacyjnie na oddziele naczyniowo-sercowym, oraz -po czesci- na medycynie nuklearnej. To wlasnie owa zmiana- bezposredni- ma wplyw na moja utrate pare ladnych kilosow, ktorych pozbycie sie- uczynilo mnie lzejsza I o niebo-szczesliwsza! taka ta moja proznosc, chyba - jedyny taki przypadek w zyciu kobiety- gdzie utrata czegos- wiaze sie z radoscia!
Jak do tego doszlo, ze stracilam troche wagowo? Stres, I duzo biegania! Moja nowa - juz stala- szefowa nie dawala mi odpoczac, biegajac za mna,az wreszcie- nie wytrzymalam, I mialam z Nia pogadanke, ktora wszytsko zmienila na lepsze, wiec - stress juz minal, a aktywnosc fizyczna- troszke zmalala, bo jesli sie nie ma ciaglego "bata nad glowa", to sie lzejszym praca staje...Musze wlasnie - dlatego- uwazac, bo wchodze juz w zastoj wagowy, a moge wejsc- przy takim "przysnieciu"- wzwyzke wagowa, I to byloby naprawde nie dobre!Na tym moj wpis dzisiejszy skoncze, bo postanowialm , ze wyjasnie moja utrate wagi- 10 kilogramow- w dwa miesiace, a od poltorej miesiaca- waga sie "trzymie", a jeszcze chcialabym powalczyc o utrate z jakis 5-7 kilogramow! Ale to przyszlosc!
Boze Drogi, codziennie rano placze jak bobr, nie wiem co sie ze mna dzieje...Swieta za pasem! zawsze o tej porze czulam taka ogromna , dziecieca szczera radosc, a w tym roku nic ....tylko jakis smutek mnie otula.Przygotowania do Swiat? O czym tu mowic? Nic a nic....I tak tkwie w bezruchu, zapytuje Boga, czym mnie obdarzy w te Swieta? Uparcie dopopminam sie o cud, ale to przeciez nie moje urodziny, tylko Jezusowe...Co mi Panie dasz? Jak im mnie cudem obdarzysz? Jakie beda te Swieta, do ktorych pozostalo tak nie wiele? Tym , ktorzy tu zajrza,- i nie tylko- Wszystkiego dobrego, pelni Radosci z Narodzin Jezusa!